Szukaj na tym blogu FAS

czwartek, 26 grudnia 2013

Miniony czas

Tyle przygotowań i jak zwykle ktoś powie za szybko minęły te święta. Dla mnie święta z roku na rok są smutniejsze , ktoś się zapyta dlaczego to proste przyozdobione mieszkanie wymyte wszystkie kąty , postawiona nawet najpiękniejsza choinka to tylko fasada i gadżety sensem świąt są ludzie , kochające się rodziny im liczniejsze tym lepiej . Jak to mamy to nie doceniamy a kiedy zaczyna się wszystko rozlatywać to nie wiadomo jak się zachować czy coś ratować i tak po pewnym czasie okazuje się że święta spędzamy sami w czterech ścianach dostając dużo  SMS-ów z życzeniami które nie zawsze pasują do sytuacji bo nadawca wszystkim jednakowe po wysyłał . I tak nie wiadomo czy się cieszyć że jeszcze o nas pamiętają czy być smutnym bo ktoś po prostu odwalił kolejny kontakt w telefonie wolę wersję pierwszą. Moje tegoroczne święta były z mamą i synem na szczęście jeszcze mam z kim połamać się opłatkiem . Jednak współczuję wszystkim samotnym osobom bo dla nich to naprawdę smutny czas . Ja po gadałam przez telefon jeszcze z przyjaciółmi a i tak tęsknie jak zwykle za tatą i  siostrą ,którzy nie żyją naście lat . Najpierw zmarł tato parę lat później siostra i ciągle ich brakuje dla mnie czas nie leczy ran tylko my uczymy się żyć na nowo. Małżeństwo które się rozleciało też nie jest dobrym wspomnieniem przy wigilijnym stole. Trudny czas się skończy po nowym roku zrobi się znowu normalnie

JednaZwielu


sobota, 21 grudnia 2013

Święta nadchodzą wielkimi krokami



Święta nadchodzą wielkimi krokami , dookoła słychać świąteczne piosenki. Pierwsze potrawy już też zrobione , mieszkania przyozdobione . Atmosfera radosnych dni nadchodzi.

 Młody już zaczął przerwę świąteczną , dzisiaj z tatą ubrał już choinkę był tak podekscytowany że nawet sam ją przyniósł (choinka większa od niego). Emocje Go roznoszą próbuje dyrygować jutro lepimy pierogi ciekawe w którym momencie powie to jest nudne i zostawi mnie z tymi pierogami.

 

Ostatnio nie mogę Go opanować ma tyle dodatkowych bodźców , we wtorek był świadkiem zasłabnięcia babci . Zrobiło to na nim wrażenie bo przestał na parę godzin mówić dopiero w szkole doszedł do siebie. Na całe moje nieszczęście powiedziałam już że nie będzie się widzieć z panią Anią i Emilią . Młody jest złośliwy , kłóci się , klnie , - chodź sobie sama na tą rehabilitację jak ją załatwiłaś itd

 

Co ja mam Mu teraz powiedzieć bo ja już usłyszałam, -  Ja mam słuchać być grzeczny a kto się ze mną liczy kto mnie słucha.

 

Ciągle narzeka na klasę że coś mu robią biją ,kopią  Panie reagują a dzieciaki swoje , teraz wiedzie prym jakaś nowa dziewczynka. Awersja do klasy jest taka że nie ma zamiaru chodzić do szkoły kiedy nie ma lekcji tylko są inne zajęcia wołami się Go nie wyciągnie w ten sposób nie był w piątek na wigilii szkolnej .

 

Wiem że Mój syn jak się postara potrafi być chłopakiem grzecznym nie przynoszącym wstydu udowodnił to przy gościach tylko czemu to bywa tak rzadko.

 

Dla mnie ostatni czas był niezbyt przyjemny odbyłam parę niezbyt przyjemnych rozmów i dalej twierdzę że mało kto słucha innych najważniejsze że sam mówi , wymądrzanie się to chyba narodowa specjalność . 

Najserdeczniejsze życzenia
Cudownych świąt Bożego Narodzenia,
Ciepła i wielkiej radości,
Miłych oraz hojnych gości,
Pod choinką dużo prezentów,
A w Waszych sercach wiele sentymentów.


JednaZwielu

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Jak jeszcze można dokopać

Od wczorajszego popołudnia praktycznie ciśnienie rośnie i można się zastanawiać czy aby na pewno mieszkam w europejskim kraju. W niedzielę mieliśmy kolędę niby nic dziwnego ani wielkiego przecież jest co rok , a jednak było dziwnie żeby nie powiedzieć że śmiesznie. Jesteśmy piątą kamienicą a ksiądz był już po godzinie , zamieszanie małe w mieszkaniu i po ceremoniale już na spokojnie pytam się co tak wcześnie odpowiedź zaskakująca - ludzie nie wpuszczają kolędy bo to wina mediów bo prowadzą nagonkę na kościół . Nie będę opisywać całości rozmowy jednak na podsumowanie napiszę że ów ksiądz odesłał mnie do Kurii bo tych problemów w parafii nie rozwiążemy ( sprawa dotyczy zespołu Fas i osób niepełnosprawnych )

Dzisiaj w południe odbieram telefon i słyszę panią psycholog z OREW  która mnie informuje że już się nie zobaczymy ani z nią ani z panią z logopedii ponieważ nie przedłużono Im umowy na 2014 rok tak z dnia na dzień . Pytam się czyja to decyzja i słyszę że to zarząd wpadł na taki genialny pomysł dowiedziałam się od razu że rodzice napisali petycje oczywiście ja też pojechałam podpisać . Szlak ma mnie trafić jak można tak traktować ludzi wszyscy zostaliśmy potraktowani jak ścierki od podłogi i pomyśleć że tak działa się dla dobra dziecka . Pytam się gdzie tu jest ów dobro , są rozpoczęte terapie , dzieciaki przyzwyczajone i zadowolone , rodzice nie narzekają pełna współpraca , i nagle wielkie GIE . O co w tym wszystkim chodzi NA PEWNO  NIE  O DOBRO DZIECIAKÓW .  Ośmielam się  przypuszczać że albo o ekonomie a raczej na zamienienie ów Pań na znajomą albo kogoś z rodziny ( inaczej mówiąc szerokie plecy )

I na koniec Tomasz Lis na żywo temat opieka na dziećmi niepełnosprawnymi . Temat przez wszystkich omijany szerokim łukiem. Wszystkie Rządy mają nas w dupie nikt się z nami nie liczy nie mówiąc już o opiece nad chorymi pełnoletnimi . Odbiera się nam godność wyrzuca poza nawias społeczeństwa . Kolejne ustawy są pisane tak żeby nam tylko dokopać może Pan Premier znowu nie ma na sukienkę do żony . Nasze dzieci osoby chore i my jako ich opiekunowie powinniśmy być wywiezieni do Oświęcimia i tam już tylko kominem wyjdzie taniej a Posłowie i cały Rząd będą mieli większe diety

JednaZwielu

sobota, 14 grudnia 2013

raczej nic z tego nie będzie

Mój syn ostatnio w domu zachowuje się tragicznie w czwartek w sklepie przeszedł samego siebie aż ludziom siatki z rąk pospadały wstyd mi było strasznie dałam karę i co robi Młody , dzisiaj powtórkę z rozrywki. Ciśnienie mi urosło i to tak porządnie żołądek rozbolał i tyle z tego, do Młodego jak do ściany niestety.

Badania po robione i wszystko w porządku morfologia super a Urwis albo śpi albo go roznosi . W środę nie dojechaliśmy na pierwszą lekcje spał jak zabity , dobrze że zbliża się świąteczna przerwa nie będzie problemu ze spaniem.  Tylko co tak na przyszłość ile można spać przecież życia nie prześpi .

Uczyć się nie chce dbać o siebie też nie za bardzo do wszystkiego trzeba gonić przypominać , upominać tak bez końca

Tak w ramach genialnych pomysłów dzisiaj wyszedł w tenisówkach na podwórko nie zwróciłam uwagi byłam zajęta poprosiłam żeby przyniósł mi garnek od babci to poszedł , nie wiem czy byłam bardziej zła na siebie czy na niego. Tyle co się na tłumaczę że ubieramy się odpowiednio do pory roku i nic .

Obiecywał że pomoże przy świątecznym przygotowywaniu potraf  bardzo się cieszył ale raczej nic z tego nie będzie

 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Jednak będzie pachniało

Za oknami bardzo buro i ponuro to już się zbliżają  drugie święta Bożego Narodzenia na tym mieszkaniu. Ciągle tęsknimy za naszym trzy pokojowym mieszkaniu z balkonem, a musimy być zadowoleni z tego co mamy. Ktoś powie masz co chciałaś ale na prawdę nie tego chciałam. Wychodząc za mąż chciałam szczęśliwej rodziny , spokojnego życia ,stabilizacji finansowej.

Dzień ślubu był niezwykły wiem jest taki dla każdej młodej pary , ale myśmy się pobierali na początku listopada i padał śnieg było jak w bajce  kolorowe liście jesienne pokryte białym puchem zdjęcia w plenerze wyszły naprawdę super. Wesele do białego rana  zabawa , radość , oczywiście dobre jedzenie , goście i my zadowoleni . Zawsze się znajdzie ktoś co krytykuje i tym razem poszła pod krytykę moja kreacja bo sukienki komunijne są bardziej eleganckie .Mnie jednak sukienka się podobała była wymarzona . Biorąc ślub mieliśmy już  małe mieszkanie samochód dobrą pracę i dużo marzeń do zrealizowania. Nic się nie wzięło z niczego każde z nas miało za sobą kilka lat pracy. Żyło nam się dobrze marzenia przechodziły w rzeczywistość byliśmy szczęśliwi .

Nawet nie wiem kiedy zaczęło się dziać źle jeden z powodów to na pewno rutyna i pewność siebie. Drugą nie mniej ważną to co raz mniej rozmowy . To co dobiło to zbyt duża ilość teściów zwłaszcza teściowej , telefon okazał się moją zmorą  i " gwoździem do trumny "

I tak kiedy usłyszałam że mąż nie ma zamiaru się zmienić bo jemu te życie odpowiada a mama je popiera ( koledzy i piwo ) to ja uznałam że z wiatrakami się nie wygra . Synuś wrócił do mamusi , a myśmy wylądowali na malutkim mieszkaniu wszystko się rozpadło marzenia pękły jak bańka mydlana .

Na to mieszkanie jestem wściekła ze względu na wilgoć , jak nam niszczeją rzeczy i co najważniejsze nasze zdrowie. Zawsze lubiłam porządek ale teraz to już jest obsesja wietrzenia ,sprzątania .

Już powoli jednak nastrój świąt istnieje dekoracje już powyciągane za niedługo zabiorę się za gotowanie będzie pachnieć przynajmniej to zostało

JednaZwielu

sobota, 7 grudnia 2013

Było i niema chwila nie uwagi



W tym tygodniu oprócz Orkanu Ksawery który pustoszył kraj ,spłonął zabytkowy kościółek na Stecówce, by wałam w tym miejscu wielokrotnie. Jak już pisałam uwielbiam góry a że mieszkam od nich tylko 100km bywałam tam bardzo często. Najpierw chodziłam po Beskidach z klasą są takie szczyty na które weszłam kilka razy. Parę lat wędrowałam z przyjaciółmi nie zapomniane lata ,przygody i nasze szalone pomysły było naprawdę cudownie ale szczegóły na razie zostawię sobie. Na koniec zaczęłam jeździć z chłopakiem , narzeczonym który w końcu stał się moim mężem. Przez te wszystkie lata góry ciągle fascynowały. Stecówka należy do tych miejsc w którym byłam naście razy . Ponieważ w Beskidzie mieszka mój brat z rodziną to jak tylko było to możliwe wpadaliśmy na kawę, a jak dzieciaki chciały to zabierały się z nami na wyprawę . Zatrzymywaliśmy się w pensjonacie Maria cisza spokój mało ludzi daleko od centrum . Tam też przez parę lat jeździliśmy na zimowe wczasy aż Młodemu myszy w nocy smoczek zjadły wtedy powiedziałam dosyć. Potrafiliśmy w ciągu godziny zadecydować że jedziemy ,się spakować i znaleźć się w samochodzie resztę planowaliśmy na miejscu . Młody miał pięć miesięcy kiedy był na pierwszych zimowych wczasach . Zaskoczyliśmy wszystkich jak sobie poradzicie , przecież jest za zimno jak się spakujecie itd . Miałam porządny duży wózek gdzie syn miał wygodnie i ciepło gorzej było jeśli chodzi o pchanie wózka czasami trzeba było przenieść . Kiedy nie umiałam wyjść wystawiałam wózek na balkon dało radę przyjechał opalony a pani pediatra była zachwycona wyglądał po prostu zdrowo . Śmiesznie się zrobiło rok później kiedy nam z sanek w biegu schodził i znowu wózek był potrzebny . Kupiłam Mu wtedy za duże buty i za duży kombinezon i kiedy szalał na białym puchu nic Mu nie było za to był uśmiech od ucha do ucha . Wyglądał naprawdę zabawnie mówiłam moje siedemdziesiąt cztery centymetry latające. Młody zdobywał z nami kolejne szczyty im był starszy tym trudniejsze. Na nartach zaczął  jeździć  w Zakopanym na Szymoszkowej  początki były trudne, tupanie nogami, krzyk ale kiedy załapał był bardzo szczęśliwy .Pokochaliśmy góry ale na razie musieliśmy z nich zrezygnować mam nadzieję że jeszcze wrócimy na szlaki

JednaZwielu   

wtorek, 3 grudnia 2013

Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych


W szkole syna dziś święto brak lekcji zaproszeni rodzice do szkoły na zajęcia nauka przez zabawę. Wszystko bardzo dobrze zorganizowane i przemyślane wszyscy biorą czynny udział. Zajęcia z pierwszej pomocy , salon fryzjerski , łowienie ryb , pieczenie pierników i jeszcze kilka fajnych pomysłów, do tego słodki poczęstunek. Szkoda tylko że rodzice innych dzieci nie bardzo z korzystały z zaproszenia. Na koniec występy artystyczne w domu kultury. Naprawdę mile spędzony czas. Mogłam zobaczyć jak zachowuje się syn i spokojnie porozmawiać z wychowawczynią, mam nadzieję że nasza współpraca będzie lepsza a raczej w końcu normalna.


Młody dalej bardzo dużo śpi w czwartek idziemy na badania ciekawa jestem wyników.


Syn panikuje od momentu kiedy usłyszał że będzie miał pobieraną krew.


Wczoraj babci zrobił wytyczne na święta musi być tort z czekoladą i rolady


Wszystkim Niepełnosprawnym w dniu święta życzę dużo cierpliwości, wytrwałości oraz zdrowia


JednaZwielu

niedziela, 1 grudnia 2013

Przemyślenia adwentowe

Zaczynają się przygotowania do świąt pewnie już wieńce adwentowe na stołach, za chwilę pojawiać się będą inne bibeloty a na koniec choinka. Z dnia na dzień przygotowania będą przyspieszać. Między czasie może i kolęda. Pranie ,sprzątanie każdego zakamarka wszystko zacznie pachnieć świeżością. Zaczniemy być coraz bardziej zmęczeni a jeszcze seria zakupów  bieganie po sklepach za wszystkim . Tu przecena tam promocja a może jeszcze jakiś kredyt świąteczny. Na koniec pieczenie gotowanie i zaczynają się święta. Pięknie ,świątecznie, rodzinnie z opłatkiem na wigilijnym stale. Ja jednak myślę nad ta drugą częścią przygotowań. Przez cały rok gonimy za pieniędzmi karierą , dobrami materialnymi. Uważamy że przecież nam się należy nie zwracamy uwagi na innych. Spotykamy się z tymi co albo są na naszym poziomie życia albo możemy ich do czegoś wykorzystać lub z ciekawości jak im się wiedzie czysta kalkulacja. Ilu osobom na święta złożymy życzenia szczere i serdeczne , a ilu bo wypada lub zupełnie nie szczerze. Ile zrobimy w ten sam sposób prezentów żeby tylko pozbyć się problemu. Jest to dobry czas żeby się zastanowić nad własnym postępowaniem i zrobić porządek nie tylko w mieszkaniu ale i w swojej głowie. Co jest ważne co ważniejsze a co małostkowe. Nie patrzymy na swoje błędy , błędy szukamy u innych . Życzę wszystkim dobrych przemyśleń adwentowych i owocnych przygotowań do świąt.

 

czwartek, 28 listopada 2013

Czas o którym trudno zapomnieć

Nadszedł wieczór zwykłego szarego dnia Młody śpi a ja zaczynam wspominać. Jedziemy autobusem mamy pełne głowy marzeń jesteśmy tak podekscytowani że nie zwracamy uwagi ile jesteśmy godzin już w podróży. Zapominamy o wszystkim że świat idzie naprzód a my ciągle podziwiamy widoki kolorowy świat. Jednak im bliżej celu czujemy ból kręgosłupa obolałe nogi ale w głowie mamy plan zostawiamy walizki i idziemy nad morze i na dobrą kawę. I tak po prawie 40 godzinach podróży wysiadamy na hiszpańskiej ziemi zamieszanie przy kwaterunku jedni zadowoleni inni na coś narzekają. Nasz hotel jest mały i bardzo przytulny szybko odkrywamy bardzo rodzinną atmosferę nie przeszkadza nam nawet że do morza mamy kawałek. Zostawiamy bagaże w pokoju 222 i nie czując zmęczenia idziemy nad morze. Odkrywamy starą część miasta z pięknym zamkiem i od razu jesteśmy zdziwieni to nie tylko mury. Zamek żyje są tam tawerny ,kawiarenki. Rzucamy się w oczy dookoła wszyscy opaleni a my jak byśmy z młyna wyszli. Morze jest bardzo niebezpieczne dla tych co nie potrafią pływać. Do Hiszpanii pojechaliśmy też żeby zwiedzać i tak  zwiedziliśmy Barcelonę oczy trzeba by mieć dookoła głowy. Nie wiem co zrobiło większe wrażenie Kościół Świętej Rodziny , czy fontanna podświetlana tańcząca w rytm muzyki , a może stadion piłkarski. Jednak nie piorunujące wrażenie było jak rekiny przepływały nad głowami zdecydowałam się na tą przygodę mając klaustrofobię zupełnie nie zdając sobie sprawy co mnie czeka , ale było warto. Co drugi dzień spędzaliśmy kilka godzin w autokarze żeby coś zobaczy. Jadąc do Andory mieliśmy problem ja się ubrać osoby w klapkach wyglądały przezabawnie bo leżał śnieg . Nam było zimno w kurtkach i adidasach ale co tam kilka godzin zwiedzania na koniec oczywiście zakupy. Cudowne miejsce ale żyć nie bardzo bym tam chciała za zimno i za wysoko. Hiszpański wieczór flamencoto świat rytmów, kolorów ,dobrej zabawy, przy dobrym jedzeniu. Dni mijały bardzo szybko wieczorami chodziliśmy do naszej ulubionej zatoczki, w południe jak byliśmy na miejscu konieczny był pucharek lodów lub owoców z bitą śmietaną w kawiarence nad morzem. Przez cały czas towarzyszył nam spokój dobry humor nie było telefonów ani innych dóbr dzisiejszych czasów. Jadąc na urlop wyłączało się problemy zmartwienia , było niebieskie niebo lazurowe morze dobre jedzenie fajnie zaplanowany czas i to z najbliższą osobą po prostu żyć nie umierać. Kiedy wróciliśmy do kraju wszyscy zazdrościli nam jednego opalenizny

JednaZwielu


 

 

 

poniedziałek, 25 listopada 2013

zima powoli nadeszła

Za oknami pada śnieg zima powoli nadeszła, okna znowu zaparowane , a ja mam "pełną głowę " myśli .  Zamykam oczy i przenoszę się w ośnieżone piękne góry jeździmy na nartach całą rodziną pięknie świeci słońce. Marzenie trzeba zejść na ziemię, Młody biega do okna sprawdzając czy jest śnieg, dosyć to zabawne. Poinformował mnie jak przyszedł ze szkoły, że z klasą nie chce nigdzie iść na "Mikołaja". Niestety nie wiem dlaczego taka jest decyzja syna. Pani wychowawczyni ostatnio wypisała wszystkie oceny do zeszytu informacji , nie ukrywam byłam bardzo zaskoczona. Młody ma naprawdę dobre oceny ostatnio też więcej odrabia lekcje . Niestety  Pani ciągle się niedokształciła a dlaczego tak piszę już tłumaczę ,mój syn się kołysze wygląda to tak jak przy chorobie sierocej ale jest spowodowane zupełnie czymś innym , mianowicie napięciem mięśni i sposobem uspokojenia się . Nie należy tego zabraniać a Młody mówi że Pani mu ciągle zwraca uwagę, podobno nie podoba się Jej jeszcze parę innych rzeczy. Ostatnio Młody bardzo dużo śpi nie wiem czy mają wpływ na to leki a może jest zmęczony tak po prostu ,zresztą przecież dojrzewa.

 A to fragment artykułu który znalazłam  
Z FAS-trygowane dzieci 

parafia Hermanowa

p.w. Matki Bożej Niepokalanej

pod artykułem podpisała się Ewelina Sawaściuk („Charaktery”) Ludzie piją bez względu na płeć, wiek i stan. Nagminnie piją też kobiety brzemienne. W naszym kraju pijących się rozumie, tłumaczy i rozgrzesza.Jakże często słyszymy: „Po wódce był, nie ma się co dziwić, na trzeźwo to porządny człowiek”. Problem z tymi, którzy odmawiają wypicia. Co z nimi zrobić?„Chory jesteś?” – pytamy. „Z nami się nie napijesz, coś ty taki” – oburzamy się. „Napij się, choć odrobinę” – namawiamy, również kobiety w ciąży.Powszechnie panuje przekonanie, że wypicie co jakiś czas piwa, wina czy nawet wódki nie jest niczym złym w tym stanie. Często można usłyszeć od przyszłej matki, że alkohol ją rozluźnia. A skoro mama jest spokojniejsza, to i dziecku jest dobrze. Kobiety w ciąży nie chcą rezygnować z imprez i spotkań towarzyskich, a trudno wyobrazić sobie imprezę i rodaków rozmowy bez alkoholu.Odmowa picia często tylko wzmaga naciski otoczenia. „Napij się, tylko jeden kieliszek wódki, kufelek piwa, dziecko nawet nie poczuje” – słyszą przyszłe mamy. Aż w końcu same zaczynają wierzyć, że wypicie tych kilku piw czy kieliszków wódki nie jest niczym złym. Tym bardziej że i tak w ciąży piją mniej niż zwykle, i zdecydowanie mniej niż inni wokół. Nie chcą szkodzić swemu dziecku.Nie przypuszczają, jak brzemienna w skutki może być ich niewiedza,niefrasobliwość, uległość wobec otoczenia.

sobota, 23 listopada 2013

trochę nudnie ale prawdziwe

Jaka jestem ja  JednaZwielu ,bardzo często zmęczona, niestety częściej psychicznie niż fizycznie. Na pewno zaniedbania z powodu braku funduszy i braku sił. To co kiedyś bardzo lubiłam teraz jest nie dostępne (chodzi mi między innymi o chodzenie po górach ) zaakceptowałam to ale się jednak z tym nie pogodziłam. Jestem życiową optymistką zawsze wieżę że nawet jak upadam to za chwilę się podniosę. Czy mam wady owszem całe mnóstwo. Długo się mnie wyprowadza z równowagi ale jak już to nastąpi to nie mam skrupułów, jestem bardzo upartą choleryczką. Wiem dokładnie czego chcę do czego dążę pomaga mi w tym wąż w kieszeni . Nie jednej osobie powinnam zamknąć drzwi przed nosem ale jeszcze nigdy tego nie zrobiłam wieże w to że ludzie się zmieniają. Bawi mnie to jak  mnie okłamują a ja nie daję po sobie poznać że wiem że jestem okłamywana a raczej na bijana w butelkę. Zawsze się zastanawiam co Oni tym chcą osiągnąć. To co bardzo denerwuje moją mamę potrafię dobrze przeklinać ( nie publicznie ). Pedanteria też mnie nie ominęła :) Teraz najbardziej lubię to że już nic nie muszę nikomu udowadniać i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze " mogę być sobą wreszcie  "

JednaZwielu

środa, 20 listopada 2013

Co nas czeka ?


Od wczoraj jedno zdanie kołacze mi się po głowie i niczym nie mogę go zagłuszyć. Byłam na zakupach , ugotowałam obiad , wyprałam pranie , wyprasowałam pościel , wymyłam okna ,  wyprałam i zmieniłam firany i nic nie pomaga zdanie dźwięczy i dźwięczy. W nocy się rozpłakałam i też nie ulżyło. Znowu się zastanawiam ile jeszcze i co jeszcze spadnie na moją głowę . Nawet dzisiaj rozmawiałam z byłym na początku było nerwowo następnie się dowiedziałam że On nie rozumie co ja do Niego mówię zapytałam czego nie potrafi zrozumieć dopiero po czasie rozmowa zaczęła się kleić . Wczoraj  byłam z Młodym na wizycie u specjalisty Lekarka należy do osób bardzo bezpośrednich nie owija w bawełnę poruszyliśmy parę tematów dotyczących syna . Między innymi na wesoło dowiedziałam się o anegdocie że " pedagog to nie zawód to mentalność " albo do czego służą stowarzyszenia odpowiadam do pomocy a pani doktor głupia jesteś do robienia kasy odpowiadam no to jestem idiotką śmiejemy się obie. Młodego przy tej rozmowie nie było . Mój uśmiech jednak za parę chwil zgasł jak świeczka pani wie o tym że nasze Fas-ole jak są w wieku między osiemnaście a dziewiętnaście wpadają w konflikt z prawem. Konsternacja jak to możliwe co możemy zrobić zaczęłam zadawać pytania jak nakręcona . Lekarka spokojnym głosem poinformowała statystyki są nie ubłagane , coś dzieje się z pracą mózgu jeszcze nie jest to dokładnie przebadane ale tak się dzieje genów pani nie przeskoczy na moje kolejne ale usłyszałam nie wiemy co się dzieje ale tak jest . Słowa powracają to co ja chowam syna po to żeby na koniec wylądował w kryminale to przecież jest nie możliwe . Po dwóch przykładach które znam z telewizji Dużych Dzieci gdzie sądy osoby chore traktują jak zdrowe utwierdzam się w przekonaniu że żyję w chorym kraju. Zamiast terapii i leków więzienie . Myślałam całe lata że więzienie jest karą dla przestępców a nie dla chorych . Nie uważam że Oni nie popełniają przestępstw tylko forma kary jest nie do przyjęcia . Mój syn uwielbia zegarki i mógł by mieć ich cały sklep sam też robi je z kartek, kartonów i się wścieka dlaczego one same nie chodzą a tamte tak i tłumaczę bo tam jest mechanizm a twoje ręce są mechanizmem tych zegarków które robisz z kartki na drugi dzień znów to samo Takich przykładów mogłabym mnożyć więc co dalej ?

JednaZwielu

poniedziałek, 18 listopada 2013

Syn i jego sprawy

Już tyle razy się zawiodłam na byłym mężu że sama się zastanawiam dlaczego jestem taka wściekła. Przecież przez ostatnie lata dobrze nie było a ja znowu liczyłam tylko sama nie wiem na co. Gdybym nie dążyła do kontaktów syna z ojcem to by się miesiącami nie widzieli , alimentów też na początku nie płacił. Wyrok sądowy ma za nic dopiero komornik zrobił na Nim wrażenie. Po rozwodzie jak miał przez krótki czas zająć się Synem bo byłam chora to miał nas w nosie wolał spać  i pomagać bliźniaczkom ,byli teście też się wypieli na wnuka. Pomogła mi koleżanka która jeździła kilkanaście kilometrów w jedną stronę , zawożąc Go do szkoły ,  pomagała Młodemu przy lekcjach a tatusia nie było. Przy podziale majątku też zapomniał że ma dziecko. Tyle razy rozmawialiśmy na temat Syna i ciągle grochem o ścianę . Mieli pojechać z byłą teściową do psychologa na rozmowę to nie pojechali  ( chodziło o Młodego jak Mu pomóc) . Młodemu naobiecywano już tyle różnych rzeczy i nic oprócz rozpaczy Syna to ja zostaję do tłumaczenia. Jak pojechał w góry z mamusią to Młodego chorego przywiózł wieczorem nie przejmując  się niczym ( to była niedziela a z mamą pojechał w poniedziałek ) .Owszem są takie sprawy w których uczestniczy ale zawsze rozpoczyna się to od przymusu, kłótni itd nic prosto z serca. Zawsze jest coś ważniejszego a to ma problemy , brak czasu itp , za to dokładnie informuje mnie jakie ma prawa zapominając jakie ma obowiązki. I dzisiaj znów to samo byliśmy umówieni i telefon z informacją że ma ważniejsze sprawy rodzinne bo kuzynka zadzwoniła ... Wynikło kolejny raz że Syn i jego sprawy nie są ważne. Najchętniej bym Mu powiedziała a idź do diabła zniknij z mojego i syna życia tylko oburzy się iluś psychologów pedagogów i innych lepiej wiedzących jak to dziecko musi mieć kontakt z ojcem. Jest to wszystko strasznie przykre.

JednaZwielu

sobota, 16 listopada 2013

Mecz w życiu codziennym sukces czy porażka ?

Wieczorem oglądałam mecz reprezentacji to było straszne za co Oni biorą pieniądze ? Dla mnie tylko dwóch trenerów stworzyło reprezentację Górski i Piechniczek i wtedy to były mecze a teraz to jest żenada za duże pieniądze. Młody na meczu spał noc jednak do przyjemnych nie należała bo zaczęła męczyć Go alergia dwie paczki chusteczek w koszu na śmieci. Syn pozwolił sobie żeby nie wziąć lekarstw przez trzy dni i taki skutek . W brew pozorom nie trzymam syna pod kloszem uważam że musi uczyć się odpowiedzialności a nadmierna opieka tylko szkodzi nie pomaga. Pępowina spełni tylko swoją rolę w okresie płodowym później zabija i tak mamy dorosłych nieudaczników co bez mamusi nic nie zrobią. Po tej nocy syn będzie doskonale pamiętał o lekach. Ponieważ w tym roku współpraca ze szkołą praktycznie nie istnieje zmieniłam również swoje postępowanie to znaczy co miałam do załatwienia to załatwiłam i czy nauczyciel lub inna osoba pracująca w szkole mnie lubi czy  nie lubi to mnie nie interesuje to były rzeczy kluczowe . Jednak  na razie na pozostałe paczę z boku i obserwuję co z tego wyniknie, np nauczyciele nie wpisują ocen a Młody jak zapamięta to powie a jak nie chce powiedzieć to jego tajemnica lub zapomni to tylko dziennik zna oceny . Kiedyś wiedziałam jak się zachowuje w szkole teraz nie wiem nic. Przez całą podstawówkę siedziałam z Młodym nad książkami zadania domowe klasówki itd teraz tego nie robię bo szkoła inaczej pracuje. Zobaczę efekty za jakiś czas , to znaczy niektóre już widzę prawie wcale się nie uczy zadań też za dużo nie robi. Współpraca jest taka jak gra naszej reprezentacji "każdy sobie piłkę kopie". Bardzo dużym sukcesem  syna jest samodzielny powrót ze szkoły to jest naprawdę sukces. Opracowaliśmy drogę najbezpieczniejszą sposób kontaktowania się i to działa jestem z niego dumna. Młody przychodzi zadowolony i coraz pewniejszy siebie. Oczywiście nagroda musiała być . Nowe leki też działają bierze najmniejszą dawkę i jest w miarę dobrze

 

JednaZwielu

piątek, 8 listopada 2013

CHCESZ MIEĆ NIEULECZALNIE CHORE DZIECKO PIJ W CIĄŻY

Niedawno na jednym z bogów przeczytałam  CHCESZ MIEĆ NIEULECZALNIE CHORE DZIECKO PIJ W CIĄŻY.

Tak to niestety jest prawda wybryk albo ... kobiety w stanie błogosławionym okupi dziecko nieodwracalną chorobą  zespołem FAS. W sieci można zobaczyć filmy pod tytułem Wieczne Dziecko  i rozpacz niektórych matek. Anglicy i Amerykanie podchodzą do FAS bardzo poważnie "My uważamy że wystarczy dwie godziny lekcyjne w liceum na lekcji religii "

Ostatnio młoda osoba powiedziała mi ciociu po co się tak pieklisz to nie ma sensu. Odpowiedziałam popatrz na Młodego i zastanów się jakie On ma i będzie miał życie co się stanie jak mnie zabraknie. Zapadła cisza ,więc jaka jest ta wiedza ??? Lekarze wiedzą więcej niż parę lat temu ale ciągle diagnozy trwają latami , w szkołach wiedza wśród grona pedagogicznego zostawię bez komentarza .

Moje dziecko na pewno

 - nie nauczy się wiązać butów

- nie ma poczucia czasu

- nie rozróżnia wartości pieniądza

- nie ma poczucia odległości

- ma problem z emocjami

- nie ma potrzeby zdobywania wiedzy

- sam nie jest w stanie ubrać się odpowiednio do warunków pogodowych

Jestem ciekawa a nigdy się nie dowiem ile osób w tym momencie zastanowi się to jak taki człowiek żyje. Tak na pierwszy " rzut oka osoba zdrowa " a w rzeczywistości małe dziecko niezależnie od wieku

Komentarz na ulicy ludzi którzy nas nie znają nie wychowane rozkapryszone dziecko porządne lanie Mu się należy.

Bardzo długie lata syn spał w pozycji embrionalnej jako maluszek wyglądało to rozkosznie jednak powyżej pierwszego roku życia zaczęło przerażać do dzisiaj ma bardzo płytki sen budzi Go każdy dotyk wystarczy tylko przykryć kocem i już po spaniu.

Te osoby które blog czytają regularnie wiedzą że Młody ma jeszcze inne problemy zdrowotne. Ja na własny użytek ale lekarz też to potwierdzają Młody ma cechy Autystyczne połączone z ADHD, każda zmiana w jego życiu jest dużym problemem psychicznym, nawet kosz na śmieci musi stać zawsze w tym samym miejscu.

JednaZwielu

sobota, 2 listopada 2013

Nostalgia Wszystkich Świętych.....

Im jestem starsza tym szybciej płynie mia czas. Dzień Wszystkich Świętych zawsze napawa mnie refleksją. Jako dziecko tak się złożyło, że za bardzo nie miałam bliskich na grobach. Jednak nastąpił taki czas, kiedy groby bliskich zaczęły "rosnąć jak grzyby po deszczu".
Jednych osób bardziej brakuje, drugich mniej. Jednak rodzina zaczęła się coraz bardziej rozdzielać, rozjeżdżać po świecie. Kiedyś wszystkie drogi prowadziły do dziadków(jak byłam dzieckiem). Obojętnie czy było się na spacerze albo w kawiarni lub na boisku sportowym to zakończenie zawsze było u dziadków. Wydaje  mi się że nikt z nikim się nie umawiał to była tradycja i potrzeba spotykania się. Dzisiejszy świat jest zupełnie inny, rodzina liczy się coraz mniej natomiast liczy się pieniądz i gadżety. Przedwczoraj byłam na pogrzebie starszej Pani  znajomej moich rodziców. Pani Jadwiga była bardzo dobrą, ciepłą osobą, życzliwą ludziom a do tego bardzo pracowitą niezależnie od swojego wieku. Całą msze przepłakałam i zastanawiam się jak to jest możliwe że bliskimi staja się "osoby obce", a rodzina przechodzi na dalszy plan. Tata i Dziadkowie zawsze starali  się  żeby rodzina była najważniejsza, życie jednak pokazało swoje  z bratem nie mam już kontaktu od lat. Kiedyś się starałam ale w końcu przestałam bo nie mam ochoty być intruzem. Słyszałam tylko, że podobno został dziadkiem.
Ja jestem gadułą wśród swoich, ale czy to znaczy że rodzina jest mi obca???

 

JednaZwielu

II Liebster Blog Awards







 

Witam,

dostałam pierwszą nominację „Liebster Blog Awards”, za co bardzo dziękuję.

Nominacje otrzymałam od http://ksiakucharska.crazylife.pl 

 

 Co to takiego Liebster Blog Award;)
„Wyróżnienie Liebster Blog Award otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.”

Oto moje odpowiedzi.

 1.Wypad z znajomymi czy odpoczynek na kanapie?

Kiedyś wypad ze znajomymi najlepiej w góry teraz spacer i kanapa.

2.Kto Cię wspiera w twoich decyzjach?

 W moich decyzjach wspieram się sama.

3.Twój idol kulinarny bądź inny to?

Idola nie mam ale lubię programy Gordona Ramsaya.

4.Co daje ci Blogowanie?

Dzielenie się doświadczeniami zastępuje rozmowę.

 5.Twoje hobby?

Kiedyś miałam w nadmiarze teraz został dobry film

 6.Inspiracje czerpiesz z ?

Inspiracje to samo życie.

 7.To co lubisz w sobie?

To że mogę być sobą nie muszę już niczego udowadniać.

 8.Deska czy rolki?

Najlepiej własne nogi ale kiedyś rolki.

 9.Przyrządzenie obiadu samemu czy restauracja?

Okazyjnie restauracja a obiad najlepiej smakuje w domu (wiem co jem)


 10.Bloguję bo…

Bo lubię bo sprawia mi to przyjemność

 11.Jak zabijasz nudę?

Najpierw trzeba się nudzić...

 

A TERAZ MOJE PYTANIA:



  1. Kino czy telewizor ?

  2. Góry czy morze ?

  3. Dom czy hotel ?

  4. Fałsz czy obłuda a może szczerość ?

  5. Dziecko czy pies ?

  6. Jedzenie czy gotowanie ?

  7. Śniadanie czy kolacja ?

  8. Dres czy strój wizytowy ?

  9. Poranek słoneczny czy deszczowy ?

  10. Pieniądze czy przyjaźń ?

  11. Rower czy samochód ?



A OTO BLOGI NOMINOWANE PRZEZE MNIE :


środa, 23 października 2013

Ja głupia myślałam ...

Myślałam że już w życiu mnie nic nie zdziwi a jednak. Ostatnio pisałam o wychowawczyni ale to  jeszcze nic. Wczoraj w ośrodku rehabilitacji dowiedziałam się że mam traktować syna jak małego chłopca i tyle bez dyskusji. Ja głupia myślałam że po to jest rehabilitowany żeby się rozwijał.

Dzisiaj w szkole pewna mądra osoba (nie wiem czy to pedagog ,czy psycholog ) poinformowała mnie że ciągle mam pretensje, bo Młody jest pod kloszem, bo opowiada historie z bajki , nikt nie będzie pilnował czy jest ubierany czy nie, że szkoła reaguje a w szkole wszystkie dzieci mają deficyty .Początek rozmowy był taki, przywitała mnie rozmawiając przez telefon nie przedstawiając się i informując że nie ma czasu taka praca . Dla mnie to był już pierwszy szok to Ona prosi mnie o spotkanie jestem w tym miejscu piąty raz bo nie mogłam Jej zastać ,nawet zostawienie telefonu nie pomagało. Niestety zdania mamy rozbieżne bo moim zdaniem od zaglądania pod nogawki do gwałtu wcale nie tak daleka droga jak mi próbują tłumaczyć. Sprawa kurtki nie rozumiem czemu tylko problem widzę ja, bo ta pani też nie widzi niestety . Syn opowiadał o tym że w klasie jakąś dziewczynka jest nie najlepiej traktowana i poprosiłam o sprawdzenie tego bo a nuż faktycznie jest coś nie tak i co się okazało syn przesadza w życiu trzeba sobie dawać radę usłyszałam. Skwitowałam to że do tej pory uczyłam żeby o tym jak się dzieje komuś krzywda to ma mówić , a teraz  będę uczyć jak kogoś biją to maszeruj do przodu i nie reaguj bo każdy musi sobie radzić w życiu. Nigdy nie miałam wobec nikogo pozycji roszczeniowej a zostałam przedstawiona z jak najgorszej strony. Zastanawiam się kto ma wpływ na wychowanie  mojego syna do czego to wszystko zmierza. Na koniec tej rozmowy dodałam że na skargę to nie tylko do dyrektora ale nawet do kuratorium mogą iść.

 Syn przekazał kolejną mądrość wychowawczyni kto nie umie wiązać butów ma mieć buty na rzepy. Naprawdę odkrycie tylko co z dziećmi które mają płaskostopie i buty muszą być wiązane?


 


JednaZwielu

wtorek, 22 października 2013

pierwszy rok istnienia



Dzisiaj mija pierwszy rok istnienia tego bloga chciałabym podziękować wszystkim odwiedzającym, a dodatkowo Tym osobom które zostawiają komentarze. Wiem że dzielenie się własnymi myślami wcale nie jest takie proste. Mam nadzieję że moja grafomania będzie " zjadliwa  " dla odwiedzających w przyszłości

 JednaZwielu

piątek, 18 października 2013

Wiedza teoretyczna a praktyczna.



Zastanawiam się dlaczego "zdrowi " ludzie tak bardzo często lekceważą chorych na FAS.     A jak słyszę " ja wiem" to szlak mnie trafia i myślę człowieku co Ty wiesz to co w sieci  przeczytałeś lub w książce , ja żyjąc z taką osobą przepraszam ale napiszę gówno wiem bo ciągle się uczę ciągle mnie coś zaskakuje. Dla mnie wiedza teoretyczna a praktyczna to dwie różne sprawy. Wiem o tym że są różne problemy i każdy inaczej choruje jest tak zwany FAS pełnoobjawowy i częściowy ( nie pełnoobjawowy ) .Niektóre dzieci nawet jak fizycznie dorosną to psychicznie dalej zostaną dziećmi a będą takie które całkiem nieźle sobie poradzą w dorosłym życiu. Ma na to wpływ wiele czynników. Dlaczego tak zaczęłam bo jak mało kiedy dzisiaj zdenerwowała mnie wychowawczyni Młodego. Zadzwoniła do mnie z pretensjami bo napisałam notkę na temat wychodzenia dzieci na dwór jak jest zimno bez kurtki. Usłyszałam że nikt nie będzie pilnował gimnazjalisty czy się ubrał bo w klasie jest aż dziesięcioro dzieci. Oczywiście idzie z tym do dyrektora bo ja ciągle mam pretensje. Teras to ja się zastanawiam co zrobić bo mam dosyć . Dziesięcioro dzieciaków to za dużo to ile by miało być uczniów w klasie ?Wydaje mi się że to z czym sobie Ona nie radzi zwala na mnie. Mojego syna znam  naprawdę dobrze znam deficyty ,zalety ,wady ,doskonale zdaję sobie sprawy czego się boi ,że trzeba polecenia powtarzać. Kiedy byli na wycieczce Pani miała pretensje że syn stał z boku a nie z klasą zapomniała , albo nie wie że Młody unika tłumu nie dziwię się przy jego wzroście tłum przeraża .W klasie inni rozrabiają ale to Młody się śmieje i to znowu przeszkadza. No cóż śmiech oczywiście może przeszkadzać ale rozrabianie na lekcji chyba przeszkadza nie mniej .Zastanawiam się czy swoje dzieci ta Pani traktowała by tak samo .Proponuję żeby jej dzieci  przy dzisiejszej pogodzie były na boisku nie ubrane przez jedną godzinę lekcyjną i zobaczymy reakcje jaka będzie z jej strony. Mam wrażenie że to początek problemów i się nie bardzo dogadamy przez ten rok szkolny. Zawsze byłam zdania że nauczyciel i rodzic dla dobra dziecka powinni grać do jednej bramki 

 

JednaZwielu

piątek, 11 października 2013

Synchronizują - ciężki tydzień

Tydzień upłynął pod dyktando wizyt lekarskich. Zdarza się to nam przynajmniej dwa trzy razy w roku. Młody człowiek ma nowego lekarza z PZP pani pediatra była zaskoczona jak nam się udało dostać do takiego fachowca. Ja jednak myślę że to lekarz był bardziej zdziwiony ,widział Młodego pierwszy raz a na wizytę przyszła babcia z wnukiem i byłym zięciem a od mamy dziecka ma list i dokumentację medyczną zgromadzoną w grubym segregatorze. Po krótkiej rozmowie przy której Syn przeszkadzał mówiąc na okrągło jest decyzja trzeba się ze mną skontaktować telefonicznie bo tatuś nie pamięta a lekarz potrzebuje znać szczegóły jeśli chodzi o leki, rozmowa jest przyjemna ale bardzo rzeczowa . Po niecałych czterech godzinach wracają do domu wszyscy zmęczeni tym razem włącznie z Młodym.Próba rozmowy w domu na początku spełza na niczym Urwis przekrzykuje wszystkich dopiero po czasie mogę się dowiedzieć o szczegóły i tak oto mamy nowe leki.Lekarz zrobił na wszystkich bardzo pozytywne wrażenie kolejna wizyta dopiero w lutym.Dzisiaj Młody doczekał się wizyty u okulisty. Na kontrole chodzimy tak co dwa lata przy zespole FAS wizyta jest bardzo wskazana , tym razem Syn ubzdurał sobie że chce mieć okulary nie pomagały żadne tłumaczenia On chce i będzie miał, po prostu Mi kupisz . W końcu się poddałam i powiedziałam kupię jak będzie trzeba ale ciekawe czy Ty będziesz chciał je nosić . Dzisiaj w przychodni spędził dwie i pół godziny i rozczarowanie okularów na razie nie będzie .Kolejna wizyta jednak nie za dwa lata tylko za osiem miesięcy bo zaczynają się już drobne zmiany . Niestety FAS-u przechytrzyć się nie da można tylko kontrolować i pilnować.O pozostałych trzech lekarzach pisać nie będę.Wizyty u specjalistów mamy wyznaczane regularnie ale jak się synchronizują jedna za drugą to faktycznie robi się ciężki tydzień



 

Teraz chłopak jest z tatą i wróci dopiero w niedzielę trochę wytchnienia dla mnie.

Ostatnio prowadziłam bardzo dziwną " rozmowę " na FB malutki fragment pozwolę sonie wkleić w tym miejscu i jeszcze raz napisać czemu piszę tego bloga

"A czy jak dorośnie to nie bedzie czul sie stygmatyzowany? JAK bym nie wybaczyła swoim rodzicom, gdyby za decydowali za mnie i założyli mi taki profil. Nawet jeśli bym się zgodziła... To oczywiste, że dzieci robią wszystko dla kochanych rodziców... To przesada?Hahaha..."

Wiem że to co wkleiłam ma błędy ale tak zostało to napisane do mnie.

Blog nie ujawnia naszych danych ,ani rodziny, ani znajomych. Zdjęcia które są wklejone na bloga też mają kilka lat i żadne nie pokazuje za bardzo naszych twarzy wybierałam je bardzo starannie więc nie sądzę żebym zrobiła krzywdę Młodemu albo sobie.To co piszę sama nazywam grafomanią bo blog jest prosty i pewnie ma wiele błędów stylistycznych ( ale się bardzo staram żeby dało się czytać ) Jednak najważniejszą sprawą jest mowa o zespole FAS. Nie mam zamiaru uczyć nikogo ale opisuje jak ciężko żyje się z tą chorobą. Istnieje mit że tylko matki alkoholiczki rodzą dzieci chore na zespół FAS .Prawda jest taka że dziecko z tą chorobą może urodzić każda matka która w czasie ciąży spożywa alkohol. Lekarze nie są wstanie stwierdzić jaka dawka powoduje tak nie odwracalne zmiany np. w mózgu.

Jeśli ten blog uratuje choćby jedno dziecko przed tą straszną i lekceważoną chorobą to warto to robić dalej.

Pozdrawiam JednaZwielu

sobota, 5 października 2013

Miałam trójkę dzieci pod opieką

Około dwóch lat temu przez krótki czas opiekowałam się bliźniaczkami dziewczynki miały niecałe dwa lata. Były bardzo rezolutne mądre po prostu śliczne laleczki.Miałam trójkę dzieci pod opieką , w pierwszej chwili pomyślałam ja chyba zwariowałam jak mogłam się zgodzić czy dam radę opanować trójkę.Wstawaliśmy o piątej rano bo Młody nie popuścił i maszerowaliśmy piętro wyżej na dyżur.

Przy takich dzieciach trzeba zrobić bardzo wiele ale nam okazało się że trzeba zrobić wszystko bo nikt nawet mama niczego jeszcze nie zaczęli uczyć.Syn okazał się świetnym starszym bratem pomagał przy karmieniu ,przewijaniu .Bardzo pilnował żeby nie pospadały ,uwielbiały wchodzić na wszelkie wysokości .Dziewczynki nie lubiły mycia bardzo płakały widząc wannę łazienka je paraliżowała. Młody siadał naprzeciwko bliźniaczek i tłumaczył nie ma się czego bać to jest fajne trzeba się myć naprawdę byłam bardzo pozytywnie zaskoczona jego troską i spokojem w tłumaczeniu czasami to pomagało.Uwielbiali się bawić w pociąg ,w halo halo, rysowali ,jak czytałam trójce bajki to najmniej zainteresowany był Młody.Zajęć było mnóstwo ale zadowolenia jeszcze więcej patrząc na nich widziałam troje szczęśliwych dzieci ich uśmiechy na twarzach. Był czas na wszystko , na zabawę ,mycie , spanie , jedzenie .Ciągle słyszałam że dziewczynki nie chcą jeść ale przy nas jadły wszystko pomoc młodego naprawdę była bardzo potrzebna.Uczyliśmy bliźniaczki się rozbierać , ubierać ,korzystać z nocników , i samodzielnie  jeść.Bawiło mnie jak Młody pokazywał jak ubrać skarpetki albo jak trzymać łyżeczkę ,byłam naprawdę z Niego bardzo dumna .Zawsze nam mówił że chce rodzeństwo i przekonałam się że naprawdę był by świetnym bratem.Z mamą bliźniaczek pomimo naszych starań i tak na dłuższą metę dogadać się nie dało zawsze miała coś źle. Miałam pomagać niecałe trzy miesiące a powiedziałam co myślę po miesiącu.Szybko wyszło szydło z worka to nie chodziło o to jak my się zajmujemy dziećmi tylko chodziło o mojego byłego męża to On nas zastąpił . Syn płakał że tata dla nie Go nie ma czasu że się nie interesuje a bliźniaczkami się zajmuje.Wyglądało to tak jak by byli parą tłumaczyłam synowi i sąsiadom kiedy mówili że mąż przyprawia mi rogi .Był mi jednak naprawdę przykro ze względu na Młodego widział zachowanie taty i został odseparowany od dziewczynek które tak lubił żal było patrzeć na Jego smutne oczy. Czasami teraz wspomina tamten czas

Ja wiem że już nigdy nie pomogłabym w taki sposób po prostu nie warto ludzie nie są tego warci

JednaZwielu

poniedziałek, 30 września 2013

Tradycji staje się zadość.

Tradycji staje się zadość jak zwykle jesienią przy pierwszych brzydkich dniach wszyscy kichamy ...Ja jestem chora już czwarty tydzień a Młody z Mamą też coś złapali jednym słowem szpital. Młody jest zadowolony lekarka za decydowała tydzień w domu uczyć się nie trzeba dodał syn. Młody człowiek na razie nie bardzo polubił swoje gimnazjum zwłaszcza jednego kolegę który mu nie źle dokucza ostatnio rozwiązał mu buty i chodził w rozwiązanych sznurowadłach do końca zajęć. Może to kogoś dziwić ale przy FAS to jest wyczyn nauczyć się wiązać .My się uczymy od siódmego roku niestety bez pozytywnych rezultatów .Wyobraźnia Młodego działa pod innym względem rozbawia  towarzystwo na lekcjach dzwoniąc gdziekolwiek za pomocą piórnika. Najlepsze to że nie ma ochoty nosić podręczników do szkoły bo nie oprawione, (to fakt nie ma jak podjechać do sklepu )to wymówka dla nauczycieli a dla mnie wersja jest następująca bo mi dzieci zniszczą.Niestety jak nie wytłumaczę to na siłę nic nie zrobię ,mam nadzieje że w końcu do się przekonać że warto nosić podręczniki na lekcje .

Wczoraj dowiedziałam się że moje zaparkowane na podwórku  autko znowu komuś przeszkadza .Forma przekazania tej informacji jest fantastyczna. Kartka z zeszytu zapakowana  do worka z niechlujnym pismem  i włożone pod piórka z wycieraczki. Niby nic a ja się zastanawiam czemu inni parkować mogą a mój staruszek ciągle przeszkadza .

Doszłam do wniosku że w dzisiejszych czasach jak się nie walczy o swoje to się stoi na straconej pozycji trzeba mieć łokcie i muskuły ,ale czy mi się uda jeszcze zmienić ? ??? Mam tego uczyć Syna ? ???

JednaZwielu

sobota, 21 września 2013

Przyjażń

Wiele razy pisałam o tym że mam grono przyjaciół którzy żyją zupełnie inaczej niż ja dzieli nas prawie wszystko a jednak  możemy na siebie liczyć.Mojej przyjaciółce ostatnio przysporzyłam wiele zmartwień moją chorobą i niedyspozycją Syna. Dzieli nas od siebie 300 km więc możemy kontaktować się tylko telefonicznie.Moja D jest po farmacji i pracuje w zawodzie więc w sytuacjach podbramkowych to Ona pomaga rozwiązać problemy zdrowotne.Sytuacja z tego tygodnia to D rozpoznała odwodnienie Młodego , dawała zalecenia i w pewnym momencie słyszę wyślij mi co brakuje tobie w apteczce zrobię paczkę i wyślę. Oczywiście się nie zgadzam przecież masz swoje wydatki i tłumaczę dalej że jak tylko stanę na nogi to uzupełnię braki.Nic nie pomogło wyślij SMS i tyle.Po zakończonej rozmowie miałam doła.Postanowiłam że się zastanowię i napiszę co potrzebuję najbardziej niezbędnego.W poniedziałek przyszła koleżanka i pyta się mnie czy widziałam jej akcję na FB pomocy dla 7 miesięcznego chłopca, odpowiadam nie bardzo kojarzę ale o co chodzi.Po wytłumaczeniu wpadłam na pomysł ja sobie apteczkę uzupełnię a moja D zrobi paczkę dla chorego chłopca i tak też zostało zrobione ktoś powie co w tym niezwykłego. Moim zdaniem bardzo dużo bo poprzez różne zbiegi okoliczności dostanie dziecko które naprawdę potrzebuje a po drugie moja przyjaciółka wraz z rodziną pokonała te 300 km i przywiozła te lekarstwa osobiście.Myśmy mogły się chociaż przez chwilę widzieć i jeszcze na pewno ktoś się ucieszy. Moim zdaniem to się nazywa bezinteresowna przyjaźń

JednaZwielu

poniedziałek, 16 września 2013

Czara goryczy

Powoli wracam do zdrowia najgorsze na jakiś czas za mną.Miniony tydzień był dosyć ciężki dla mojego zdrowia ale też trudny logistycznie.Młody chodzi do szkoły ale niestety nie jest samodzielny trzeba Go zaprowadzić i przyprowadzić w domu też za bardzo nie pomoże a to co potrafi zrobić to z niezadowoleniem.Oczywiście wiele obowiązków spadło na moją mamę . We wtorek pomagał znajomy było mi bardzo głupio prosić Go o pomoc ale nie miałam wyjścia, musiałam się złamać prze zemnie Młody nie mógł opuszczać szkoły.Michał zgodził się bez problemów dzięki mu wielkie za to.Nadszedł czwartek i okazało się że trzeba zaangażować tatusia bo syn ma wizytę lekarską i wywiadówkę w szkole.Kiedy Młody zobaczył tatę to znowu go "diabeł "dopadł zachowywał się okropnie tatuś nie reagował albo jeszcze zwalał że to moja wina.Zdenerwowana bez wielu słów wstałam z łóżka obolała i z gorączką ubrałam się i wyszłam z domu.Kiedy wróciłam ich już nie było pojechali do lekarza. A kiedy wrócili był już spokój , po wywiadówce tatuś zadzwonił z informacją tam były same głupoty, jak dla mnie to już była czara goryczy.Odpowiedziałam człowieku co ty opowiadasz na pewno ważne rzeczy dla nas tylko Ciebie nie interesują skończyło się na tym że się wyłączył.Kiedy przyjechał w sobotę to poprosiłam żeby Syn został u niego do niedzielnego wieczoru.Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę bardzo poważnie o Młodym, tłumaczyłam po raz tysięczny to samo jak zwykle pewnie z tym samym skutkiem .Efekt rozmowy był już w niedzielny poranek ,dzwoni telefon i słyszę co Mu podajesz On od szóstej ma problem z brzuchem kupiłem Stoperan ,powiedziałam co ma podać i się rozłączyliśmy. Leżałam i się zastanawiałam przecież jest babcia i ona nie wie co ma robić. Stan Młodego mnie niepokoił zadzwoniłam za jakąś godzinkę nie wiele się dowiedziałam oprócz tego że troszkę przesadzam bo przecież dziecku nic nie jest i że Go przywiezie koło trzeciej. Za chwilę dzwoni tata a co oni mają mu dać jeść, ciśnienie mi rosło ale powiedziałam dodając pojedź z nim do lekarza. Moja była teściowa zawsze wszystko wie najlepiej mnie wiecznie krytykuje a tu nie wie jak ma pomóc choremu dziecku.Tatuś dostarczył syna po osiemnastej bladego i sinego. Oczywiście do lekarz nie pojechali bo kiedy dziecko wymiotowało to tatuś mi tłumaczył że przecież mu nic nie ma efekt rozmowy był taki że wyrzuciłam byłego z domu.Tłumaczenie ROKU musiałem Młodego przywieźć bo jutro rano zawożę mamę w góry.Kiedy sprawdziłam co się dzieje podałam leki ,postanowiłam zadzwonić do Przyjaciółki  mówię co się z synem dzieje że ma temperaturę jaką ma skórę itd. Okazało się że mój diabełek jest odwodniony kazała mi zrobić letnią wodę z solą i cukrem i podawać po łyżeczce ,  faktycznie podziałało skóra w krótkim czasie wróciła do normy a Młody przestał się uskarżać na zawroty głowy.Na to że przy wymiotach nie uzupełniali dziecku minerałów ja bym nie wpadła jest to dla mnie tak oczywiste że  tym bardziej babcia powinna wiedzieć.Przez głupotę mogło to się zakończyć o wiele gorzej.Dzisiaj moja mama poszła z wnukiem do lekarz zostało stwierdzone zatrucie a pani doktor za głowę się trzymała słysząc co chłopak zjadł w sobotę oraz jak tatuś z babcią załatwił sprawę.Moja Przyjaciółka już rano dzwoniła jak minęła noc jak się czujemy. Były zadzwonił po południu do Syna z informacją że był z babcią na grzybach i teraz je czyszczą, oraz że w sobotę zabierze go w góry.Znowu ja będę tą jędzą bo w żadne góry Syna nie puszczę po prostu się boję co znowu tych dwoje wymyśli i czym się to zakończy.

Wracając do szkoły Pan Dyrektor zmienił plan lekcji. Dopasowany został do  zajęć w ośrodku.Bardzo dziękuję

 

JednaZwielu

wtorek, 10 września 2013

Nieoczekiwane zmiany w zachowaniu

Dzisiejszy wpis może być napisany mało logicznie przepraszam ale jestem chora i ciężko mi się myśli.

Od początku pisania bloga narzekałam na zachowanie Młodego zastanawiałam się co się dzieje z czego to wynika aż zdarzył się jakiś cud.Rozpoczęcie roku szkolnego Młody wstaje grzecznie ,ubiera się ,je śniadanie , bez problemów i awantur czesze się i myje zęby patrze i nie wierzę wrócił mój Synuś ,po szkole bez zarzutu dalej spokój wieczorem idzie grzecznie się kąpać i spać. Rano sytuacja się powtarza do szkoły zabiera drugie śniadanie. Kiedy odbieram Go po lekcjach też spokój ale jak zadzwoniła po południu nauczycielka to już doznałam szoku " muszę pani powiedzieć On jest nie te dziecko na lekcjach nie przeszkadza dobrze pracuje , słucha ,z dziećmi też inaczej ". Zastanawiamy się obie co Go tak odmieniło. Sielanka trwała do piątku wieczora i nagle w Syna "piorun strzelił " zrobił trzygodzinną jazdę zanim zasnął a w sobotę rano od nowa .Okazało się że zgubił kawałek papierka który był na kalendarzu i to wytrąciło Młodego z równowagi.Po południu już przyjechał od taty spokojny i zadowolony ale papierek dalej po głowie chodził.Ten tydzień na razie też jest OK nie może tylko doczekać się kiedy będę zdrowa.

JednaZaielu

czwartek, 5 września 2013

Jazda po bandzie w życiu codzienny.

Mam wrażenie że czasami świat mi się na głowę zwali a ja nawet nie wiem komu powiedzieć dziękuję. Ostatni czas to jakieś piekiełko na które nie mam wpływu albo już oberwałam albo za chwilę oberwę .

W lipcu byłam z Młodym u psychologa ( pierwsza wizyta u tej pani ) pozbierała dane zaproponowała pewne rozwiązania i umówiła nas na kolejne spotkanie za miesiąc. Kiedy po miesiącu przyjechaliśmy dowiedziałam się że nic z tego Syn jest za trudnym przypadkiem i ona się tego nie podejmuje. Zaproponowała a co tam albo pobyt dzienny w ośrodku albo szpital .

Moje zdziwienie na pewno wymalowało się na twarzy i tak w szoku podziękowałam i wyszłam. Cóż można więcej powiedzieć skoro jedyny umotywowanie był trudny przypadek , zrozumiałam że ów psycholog pomaga tylko w lekkich przypadkach trochę dziwne przynajmniej dla mnie .

W ostatnim tygodniu wakacji jak już pisałam byliśmy w naszym Ośrodku Rehabilitacji i jak to tam powiedziałam to był szok i absolutnie nigdzie proszę syna nie oddawać powiedziała nasza pani psycholog zrobi się Młodemu tylko krzywdę On się nie pozbiera . Odpowiedziałam też tak myślę i nie miałam zamiaru tego robić .( obie Panie miały współpracować w pracy z Synem )

W dniu rozpoczęcia roku szkolnego mieliśmy do ośrodka zawieść plan lekcji celem ustalenia kiedy będziemy przychodzić na ćwiczenia i inne zajęcia a tu klapa i jazda po bandzie ze strony dyrekcji szkoły planu brak .Pan dyrektor dumnie kroczy z nosem podniesionym do góry bo jakbyśmy nie wiedzieli to on jest PANEM , przywitanie króciutka akademia przedstawienie wychowawców , rozchodzimy się do klas kolejne informacje i do domu . Pierwszy dzień zaliczony a dalej nie wiadoma . Po trzech dniach nasz Władca zmienia klasie wychowawcę oczywiście bo do grafiku lepiej pasuje . Tydzień się kończy bajzel trwa planu dalej nie ma . TO SIĘ NAZYWA ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Z ośrodka dzwonili kilka razy a ja ciągle tłumaczę się tak samo aż mi wstyd . Dzisiaj zadzwoniła Pani i oznajmiła Młody ma zajęcia od 13 : 30 raz  w tygodniu i nic się nie da zmienić ,a jak się nie podoba możemy zrezygnować dzieci czekają bo miejsc jest za mało i jest kolejka oczekujących.

Rozumiem Ośrodek i tak był cierpliwy przecież nie jesteśmy jedyni ale czy Dyrektor szkoły rozumie że świat nie kręci się tylko wobec jego osoby i sposobu pracy .

Przypuszczam że będziemy mieli wątpliwą przyjemność ze sobą porozmawiać tylko ja nie królik raczej lew zwłaszcza jeśli chodzi o Syna .To się Pan Dyrektor zdziwi

 PS to nie wszystko resztę napiszę następnym razem

JednaZwielu

sobota, 31 sierpnia 2013

Czym dla mnie jest adopcja?

W pierwszym poście rozbawiłam na pewno parę osób a może kogoś nawet wkurzyłam zdaniem.

Chcąc nie chcąc muszę poinformować was drodzy blogowicze o jednym – z powodów osobistych (piszę to tylko raz i nie pytać o to proszę) MÓJ SYN jest adoptowany a pisze to po to żebyście mnie nie ocenili.

Teraz po czasie na pisałabym  inaczej ten wpis , ale czy mądrzej ?

To przytoczone zdanie  na pewno jest bezsensowne od pewnych rzeczy uciec się nie da .

Czym dla mnie jest adopcja ?

Wielkim darem jakim jest  pokochanie jeszcze obcej osoby a już naszej, ze wszystkimi jej zaletami i wadami bezwarunkowo, nie oczekując nic w zamian. Wielką radością przebywania razem, patrzenia jak dorasta ,uczy się , bawi ,pokonuje trudności. Możliwością odkrywania i pokazywania  jemu świata .Dziecko w domu to tak jak ptaki w lesie.Najpiękniejszy las bez ptaków jest martwy a dom bez dzieci jest smutny szary , to dzieci dają radość i chęć życia.

Proces adopcyjny rozpoczyna się w momencie kiedy zdecydujemy się czy chcemy być rodzicami czy jesteśmy na to gotowi we własnej głowie oczywiście razem z mężem lub żoną . Zgłaszamy się do Ośrodka Adopcyjnego gdzie zaczyna się weryfikacja . Potrzebne są różne dokumenty celem pierwszej decyzji, następnie kilka spotkań z psychologiem i innymi fachowcami. Kiedy wszystko przejdziemy pozytywnie mamy zgodę na adopcję.W naszym przypadku cała procedura została zamknięta w kilkunastu tygodniach.

Następuje w tym momencie radość z którą myśmy dzielili się z rodziną , przyjaciółmi , współpracownikami. Nasz zakład dudnił na temat tej wiadomości między innymi dlatego że była potrzebna opinia pracodawcy i z sekretariatu już wypłynęły pewne fakty.

Ludzie otaczający nas zaczynają wypytywać -

chcecie chłopca czy dziewczynkę

starsze czy niemowlaka

ale na pewno zdrowe

I gdzieś tam w oddali od kolegi z pracy słyszę Ja bym tam czyjegoś bachora  nie wychowywał.

Pamiętam że z uśmiechem na ustach podeszłam do niego i bardzo grzecznie powiedziałam przecież nikt Ci nie każe moim mężem też nie jesteś więc w czym Masz problem , a dzieci to nie bachory , już się nie odezwał.

Myśmy adoptowali pierwsze dziecko zgodnie z tym co żeśmy oboje z mężem ustalili.Nasz tok myślenia był taki nasze też nie wiadomo czy byłoby dziewczynką czy chłopcem ,czy zdrowe , czy chore .

Mamy chorego syna i tylko się zastanawiam co jeszcze mogę dla Niego zrobić jak Mu pomóc czy jestem dobą matką ?

Nigdy nie podeszłam do adopcji jak do salonu z drogimi gadżetami na zasadzie mam złotą kartę i teraz mogę wybierać kupować.Moim zdaniem to tak nie powinno działać , dziecko nie jest dodatkiem do wystroju domu albo samochodu dopasowanym do mamusi i tatusia w markowych ciuchach którzy za chwilę wybiorą mu szkołę , karierę zawodową a następnie partnera ,a na koniec się dowie jak to ma być im dozgonne wdzięczny za wszystko bo gdyby nie oni to skończyłby w domu dziecka.

Pamiętajmy o tym żebyśmy podejmowali decyzje nie krzywdząc siebie i innych

JednZwielu

sobota, 24 sierpnia 2013

Euforia i dodatkowe bodźce

W tym tygodniu trochę spraw ruszyło z miejsca jestem zadowolona nie lubię stagnacji .Młody za to ma za dużo bodźców dodatkowych i mówi na okrągło buzia się nie zamyka.Wszystko opowiada co się w domu dzieje mama zrobiła to ... a mama kupiła to ...a ten pan co naprawiał ... Wytłumaczyć nie potrafię Synkowi że to nasze sprawy słyszę takie złe dobrze dobrze a za chwilę to samo.Pani w piekarni się śmieje Młody zadowolony że mu pani łóżko zmieniła patrzymy na siebie i się śmiejemy już obie znowu poopowiadał i słyszę odpowiedź przecież On jest taki słodki .Faktycznie musi to być prawdą bo nawet od pani z piekarni prezent urodzinowy dostał .Kupiliśmy już część wyprawki szkolnej tak się cieszył jakby pierwszy raz zeszyty widział kredki czy farby skakał , piszczał ,śpiewał. Marzyłoby mi się żeby ta euforia trwała cały rok .Byliśmy w ośrodku rehabilitacyjnym już po wakacyjnej przerwie na początku był bunt a później nie bardzo chciał do domu jak zaczął opowiadać to znowu końca nie było.Pojechaliśmy wyjaśniać sprawę do MOPS u dotyczącą dyskietki do lekarza trwało to dosyć długo zaczął się nudzić ale jakoś daliśmy radę jednak dalej jesteśmy nie ubezpieczeni ale to detal jest pani z synem na liście wszystko po załatwiamy powiedziała pani urzędniczka przemiłym ciepłym głosem widocznie koleżanka nie zdążyła.Dostał od Cioci i Wujka nową hulajnogę szczęścia mamy moc. Pierwsza służyła kilka lat i się w końcu rozleciała z nadmiernego użytkowania z tą pewnie będzie podobnie. Jednak widzieć radość młodego jak szaleje na hulajnodze bezcenne ;-) .Ciociu i Wujku DZIĘKUJEMY :) .Dzisiaj przywieźli nowe łóżko i okazało się grzyb nam meble w przedpokoju zjada i teraz Młody nie bardzo wie czy się cieszyć czy złościć bo jedna szafka z przedpokoju stoi teraz w łazience , dla mojego Pedancika to straszny problem. Odpowiedziałam już dzisiaj na mnóstwo pytań dotyczących łóżka nawet bym nie pomyślała że w tak prostej sprawie można tyle wymyślić. Przez trzy dni spał u babci mama mi opowiadała jak wieczorami u niej płakał i sam starał się pocieszać że to krótko że panowie przywiozą ...Mama powiedziała wiesz on Cię tak źle traktuje na co dzień a jak tylko Cie parę godzin nie widzi to żyć bez Ciebie nie może . Dzisiaj zrobił łóżka i oczywiście znowu jak coś nie wychodziło był zły nawet bajek oglądać nie chciał  ciekawe ile będzie trwać euforia nowego spania . Przyszły tydzień też będzie trudny i Syn będzie miał mnóstwo dodatkowych bodźców ciekawe jak to przeżyjemy oby na wesoło.

 

JednaZwielu ;-)

środa, 21 sierpnia 2013

Wspomnień czar

Kończę szkołę średnią i mam ostatnie praktyki już w moim przyszłym miejscu pracy. Dojeżdżam kilka przystanków pociągiem i zaczynam wpadać w przerażenie tak ma wyglądać całe moje życie ?Pocieszam się że najpierw dwa miesiące wakacji a dopiero później szarość dnia.Po wakacjach spędzonych na Mazurach (ale to już inna historia ) wracam już do pracy mam po załatwiane już wszystko w kadrach ( poznałam  fantastycznego kadrowca Mariana ) po paru godzinach płakać mi się chce nic a nic mi się to nie podoba , ten hałas , ludzie całe otoczenie nic tylko uciekać. Tak ma wyglądać moje życie do emerytury ( tak mi się wtedy wydawało ) ja tego nie zniosę myślałam na dworcu PKP siedząc na ławce w słoneczku czekając na pociąg w kierunku domu.Kolejne dni pracy mijają powoli sytuacja w moich oczach się pogarsza od połowy miesiąca wchodzę na zmiany a przecież podjęłam dalszą naukę do szkoły strasznie daleko a tu popołudniówki , nocki nie mam szans żeby sobie poradzić ale kierownika nie przekonałam ani w sposób grzeczny ani niegrzeczny.Ten niegrzeczny polegał najpierw na kłótni a na następnie trzasnęłam drzwiami tak mocno że ściana pękła.Współpracownicy zwątpili i stwierdzili że mam charakterek nie dam se w kaszę dmuchać.Dyżury na zmianie były dwu osobowe , okazało się że będę na zmianie z facetem to mnie jeszcze bardziej przeraziło bo na dodatek nie cieszył się zbyt dobrą opinią.Na pierwszej nocce pokazał mi na czym polegają poszczególne badania na co zwrócić uwagę jak odbierać telefony co jest bardzo ważne a co mniej jedno co mi się na pewno podobało to mniejszy hałas , zajęć nie brakowało ale było spokojniej.Spędzając ze sobą tyle czasu zaczęliśmy się poznawać, rozumieć zmieniła się opinia o moim koledze.Kierownik znowu się zastanawiał co ma zrobić zaczął przychodzić na krótkie kontrole na nockach i popołudniówkach jak nie mógł wejść drzwiami (miałem za daleko ) to wchodził oknem.Bawiło mnie to bardzo ale kiedy już był całkiem wściekły bo nie było plotek z naszej zmiany to powiedział hasło które rozbawiło całą załogę i przeszło do historii " Prywatnie to ja Was bardzo lubię ale służbowo nienawidzę "

Na jednej z pierwszych nocek robiąc rutynowe badania urządzeń zwróciłam uwagę na coś niezwykłego krzyknęłam  do Mirka żeby przyszedł , kiedy zobaczył co jest  stwierdził sieć tu i pilnuj najlepiej nie oddychaj od tego zależy ludzkie życie . Zrozumiałam wtedy dlaczego wybrałam taką szkołę i że to nie była pomyłka i te moje zworki , dzwonki , alarmy , są ważne a ja jeszcze muszę się wiele nauczyć żeby być jedną z najlepszych ale już nie w tym miejscu.Do pracy przychodziłam coraz bardziej zadowolona z większą radością powoli widząc sens tego co robię. Spędzając tyle czasu z Mirkiem zrozumiałam że te złe opinie były powodowane zazdrością i nie wiele miały wspólnego z rzeczywistością. Okazał się być koleżeński , opiekuńczy żeby nie powiedzieć czuły . Rozmawialiśmy z biegiem czasu na wszystkie tematy , samochodowe ,polityczne , techniczne , rodziny , dzieci, itd , przynosił na dyżury kanapki z szynką pomidorami cytrusy i inne frykasy nie do dostania w sklepie nawet na kartki . Dbaliśmy o siebie jak tylko potrafiliśmy najlepiej jak jedno chorowało to drugie się przejmowało ja w swojej szafce miałam Jego lekarstwa nasercowe nikt inny nie wiedział że jest chory ,jak ja się źle czułam to On dbał o mnie i odwoził do domu. Z naszej zmiany nic już nie wychodziło na zewnątrz skończyły się plotki. Nauczył mnie dużo interesował się elektroniką i sprzętem RTV sam składał między innymi" wierzę " po jakimś czasie ja też mu pomagałam jedną złożył dla mnie którą mama niedawno komuś dała, nie muszę dodawać że w sklepach taki sprzęt był nie do dostania .Nastał taki czas że rozumieliśmy się już bez słów.Pewnego dnia dzwoni koleżanka ze szkoły z informacją że u niej w pracy jest potrzebny konserwator urządzeń i że mam duże szanse na to stanowisko usłyszał tą rozmowę Mirek i się wściekł nie rozmawiał już ze mną nie dał sobie już nic wytłumaczyć . Ostatnie słowa jakie do mnie powiedział o to że on beze mnie tu nie zostanie i że jeszcze wszystkich zaskoczy. Było mi bardzo przykro i byłam zła zapomniał że chcę się rozwijać i umieć więcej a w tym miejscu było to niemożliwe kierownik nie znosił kobiet uważał że jesteśmy od rodzenia dzieci pilnowania pieluch i garów .Faktycznie zaskoczył bo rano złożył wypowiedzenie umowy z miesięcznym okresem wypowiedzenia a ja przeniesienie do innego zakładu . Zaskoczyliśmy wszystkich na zakładzie huczało oboje odeszliśmy z dniem pierwszego września nie odzywając się ani słowem do siebie . Tyle przebywając ze sobą i rozmawiając nie umieliśmy powiedzieć jak bardzo jesteśmy sobie bliscy słowo kocham oczywiście też nie padło nasza miłość została platoniczna. Spotkaliśmy się po jakimś czasie na ulicy nie mogąc wydusić słowa z siebie tylko nasze oczy miały iskierki byliśmy jak sparaliżowani , po chwili kiedy On odszedł mi poleciały łzy . Mój syn ma tą samą datę urodzenia co Mirek przypadek albo tam na górze ktoś chciał żebym zawsze pamiętała.Spotkałam Mirka jeszcze raz kiedy byłam dopiero co po ślubie siedziałam w samochodzie a On przeszedł obok mnie nie widząc mojej osoby wyglądał kapitalnie miał na sobie ciemny flauszowy płaszcz i wsiadał do ciemno zielonego mercedesa oczywiście jako kierowca serce mi waliło jak młot bałam się żeby mąż się nie zorientował .Do dzisiaj pamiętam jego imię i nazwisko oraz numer telefonu stacjonarnego .Chciałabym wiedzieć co u Niego słychać wiem jednak że jest to niemożliwe bo jeśli jest szczęśliwy to nie chciałabym niczego zniszczyć mnie zostają fajne wspomnienia musi starczyć ;-)


 

JednaZwielu

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Proza życia strach się bać

Tyle myśli w głowie kołacze że trudno je poukładać, rok szkolny się zbliża wielkimi krokami. Wyprawka do przygotowania już do gimnazjum ciekawe ile sklepów odwiedzę i ile wydam.  Po oglądałam zeszyty w markecie i jakość jest straszna owszem tanie ale pisać się nie bardzo da , książki kupimy dopiero na początku roku szkolnego damy radę nie mamy wyjścia.

Koszmar z  mieszkaniem  myślałam że już będzie po wszystkim a  tu jeszcze nie zaczęłam.Podobno mamy bezrobocie i walkę o klienta a ja czekam na kosztorys oceny mykologicznej już od czerwca tak się lekceważy klienta. Kiedy się to wszystko skończy nie mam najmniejszego pojęcia i ile nerwów jeszcze przy tym będzie,a miało być tak pięknie.To mieszkanie ma więcej wad niż zalet  ( źle wprawione okna , wilgoć na ścianach , źle zainstalowany piec gazowy do CO , drzwi antywłamaniowe w rzeczywistości to antywłamaniowe wydmuszki )

Moje stopy dalej bolą czasami jak diabli. Cały czas mam opatrunki a do września tyle dodatkowych zajęć.

Po dwóch miesiącach odebrałam całkowity wypis Młodego ze szpitala i oczywiście zdziwienie połączone ze zdenerwowaniem.Szpital wypisał całą biografię zdrowotną syna od urodzenia (spisał to z dokumentów które musiałam im dostarczyć ) po co to zrobiono nie mam pojęcia , ale to co ważne zrobione w połowie i odesłano do poradni klinicznej . Gdzie tu sens tych działań dlaczego nie zrobiono badań w całości ???

Zachowanie Młodego pogarsza się z dnia na dzień, załatwiłam wizytę u psychologa znalazł czas nawet tatuś , niestety nie wiele z tej pierwszej wizyty wynikło. Tata zapomniał że nie jest w sądzie tylko w gabinecie lekarski a sprawa dotyczy syna a nie jego osoby.Pani psycholog poprosiła żeby między czasie przyjechał na spotkanie z babcią Młodego ale niestety z tego co wiem nie pojechano na tą rozmowę .Bardzo żałuję że nie posłuchałam w sprawie syna ani adwokata ani lekarza ,bo i tak okazuje się że tylko mi zależy a cała reszta to pozory

Problem polega na tym ile jeszcze dam radę przecież jestem naprawdę już zmęczona i za niedługo to mi będzie potrzebny psychiatra a co z Młodym

Wizyta lekarska goni wizytę a tu okazało się że syn ma zablokowaną kartę czipową do lekarza i znowu trzeba wyjaśnić kolejną sprawę .

Pomyślał by kto że to sezon ogórkowy i wakacje , jakoś nie odpoczęłam i pewnie już nie odpocznę .

JednaZwielu 8-)

sobota, 10 sierpnia 2013

Złodziej w domu

Młody ósmego skończył czternaście lat , cieszył się  bardzo  już kilka dni wcześniej, ja natomiast miałam problem czym poczęstować gości w takie upały, lecz to co odkryłam nawet nie śniło by mi się w najgorszym horrorze . Dwie godziny przed przyjściem gości zajrzałam do mojej szkatułki z biżuterią i po chwili zamarłam nie było moich pamiątek ze złota.Serce najpierw przestało mi bić a następnie waliło jak młot patrzyłam i nie wierzyłam w to co widzę.Do przyjścia gości zaczęłam przeszukiwać całe mieszkanie i niestety bez efektu.Syn widział moją zmianę nastroju i zaczął mnie pocieszać nie mogłam Mu pokazać jaka jestem wściekła czułam się strasznie ale urodziny odbyły się normalnie. Wczoraj poszukiwań był ciąg dalszy ale niestety biżuterii brak. Ten co ukradł moje pamiątki widzi tylko złoto a ja straciłam coś więcej coś co nie da się kupić za żadną cenę. Ukradziono mi dobre chwile z czasów młodzieńczych kiedy dostałam swój pierwszy pierścionek od rodziców , fantastyczną chwilę zaręczyn bądź rocznic ślubu czy urodzin ,z tego ten wstrętny złodziej nie zdawał sobie oczywiście sprawy.Ktoś sobie pomyślał prowadzi dom otwarty dobrze jej tak  ale to o nie prawda nie prowadzę domu otwartego na liczyłam tylko siedem osób które były w moim mieszkaniu od początku roku i ja sama tego złodzieja wpuściłam bo jest wśród tej siódemki a myślę tak dlatego że nic innego nie zginęło a włamania też nie było .

Mam nadzieję że moja strata  temu komuś szczęścia nie przyniesie , odbije mu się czkawką  a złoto do mnie na  " piechotę wróci ". Na policję tego nie zgłoszę bo co powiem ( nie wiem kto mnie okradł i kiedy ) przecież pomyślą jakaś wariatka .

Udało się złodziejowi coś więcej NAPLUŁ mi w twarz i udowodnił że pomimo że mam ograniczone zaufanie do ludzi jemu się udało wywieść mnie w pole i zrobić na szaro.

ZŁODZIEJU  DZIĘKUJĘ  CI  ZA  KOLEJNĄ  LEKCJĘ  ŻYCIA   na pewno wyciągnę wnioski z tego co się stało.

 

JednaZwielu  :oops:

 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Zahartowanie i dorastanie , Szczecin a Dni Morza

Tak się jakoś w życiu plecie że jakaś informacja lub zdjęcie powoduje że zaczynamy wspominać.W Szczecinie kończą się Dni Morza jest to dla tych co już oglądali ów święto niesamowite przeżycie i to na lata.Kiedy  byłam dzieckiem z powodu choroby taty przez rok mieszkałam w tym pięknym mieście.Tata przez trzynaście miesięcy leżał no onkologii w szpitalu na Pomorzanach a ja z mamą mieszkałam u wujka.Teraz po latach mogę spokojnie napisać u Niezwykłego człowieka,miał malutkie mieszkanie bo tylko pokój z kuchnią, z ubikacją na korytarzu bez łazienki a przyjął do siebie i to na tak długo kuzynkę z małym dzieckiem.Odstąpił nam swoje łóżko a sam spał na polowym i nigdy nie narzekał.Mama jeździła do taty dwa razy dziennie raz rano ze śniadaniem drugi z obiadem i też nigdy nie słyszałam żeby narzekała .Ten rok życia był z jednej strony normalny a z drugiej stał na głowie a dla mnie jak się okazało był niezwykły okresem.Tata w szpitalu przeżył dwadzieścia sześć operacji (26) nie poddał się ani na minutą był otoczony fantastycznymi lekarzami ,ordynator dbał o personel i pacjentów.Dla mnie szpital stał się drugim domem w tamtych czasach dzieci do szpitala nie mogły wchodzić a ja miałam ekstra przepustkę wystawioną przez ordynatora i dyrektora a i tak zdarzało się że żandarm w spódnicy na portierni nie chciał mnie wpuścić , wtedy i tak lądowałam na oddziale ale jak desant przez różne podziemia szpitalne.Któregoś razu przyłapał mnie ordynator pytając czy już się tak znudziłam że zamiast z ojcem na oddziale jestem w brudowniku i czy wiem jakie to niezdrowe odpowiedziałam że pani portierka nie chciała mnie wpuścić do taty,zrobiło się zamieszanie poleciały głowy ,tata z mamą dostali po uszach a ja już bez przeszkód wchodziłam.Tata żeby nie zwariować jak się dobrze czuł pomagał przy innych chorych miał na to zgodę szefostwa nauczył się zmieniać opatrunki ,podawał kroplówki a do tego stał się masażystą co w późniejszych czasach okazało się bezcenne .Ja w wieku sześciu lat robiłam opatrunki oczywiście nauczyłam się ich z ciekawości, do dziś zrobię każdy rodzaj opatrunku i nie istotne na jakiej części ciała .Kiedyś mama przed wejściem do szpitala w kiosku kupiła mi portfel w kształcie spodni (granatowo czerwony) i powiedziałam tacie że ubiorę Go w nie i porwę z tego szpitala tata się roześmiał a po chwili zobaczyłam łezki w jego oczach.Tata był karmiony przez sąde i potrzebował specjalnie przygotowanego jedzenia. Posiłek dwa razy przemielony przez maszynkę a następnie przetarty przez sitko bardzo drobne wszystko sycące ale w płynie .Mama za dużo czasu dla mnie nie miała ale lubiłyśmy chodzić na spacery na Wały Chrobrego , latem poopalać się z tyłu budynku ,a jak wujek się zgodził zastąpić mamę to parę razy pojechałyśmy na wycieczkę do NRD albo do Świnoujścia były to niezwykłe chwile .Na plaży oczywiście się zgubiłam i sama odnalazłam tylko dzięki mojej dziecięcej ciekawości, miałyśmy koszyk do opalania o numerze 55 i zapamiętałam dwie piątki ,więc jak się zgubiłam to podeszłam do pierwszej pani i poprosiłam o zaprowadzenie do koszyka co ma dwie piątki , taka byłam spryciula .Kiedy niejechałam do taty to zostawałam pod opieką wujka w zakładzie krawieckim bardzo mi się tam podobało albo z kimś innym ale z innymi zostawać nie lubiłam wolałam sama bawić się na podwórku.Przez długi czas dokuczała mi od sąsiadki córka o imieniu Agnieszka nie potrafiłam sobie z nią poradzić i któregoś razu tata zwrócił uwagę na moją smutną minę, kiedy powiedziałam o co chodzi dał mi dobrą radę nie zaczepiaj ale jak ktoś ci dokucza i nie ma zamiaru przestać a zwłaszcza bije to po to masz ręce żeby mu oddać . W ten oto sposób kiedy Agnieszka znowu postanowiła zabawić się moim kosztem po prostu oberwała , ona poszła na skargę do swojej mamy,w skutek czego nasze mamy przeprowadziły poważną rozmowę a w rezultacie Agnieszka dostała drugi raz od ojca a ja miałam już święty spokój. W Szczecinie nauczyłam się grać w paletki ,kapsle , dwa ognie , bawić z dziećmi .Dzięki wilczurowi od wujka szalałam na sankach , biedny pies czasami nie wiedział kogo z nas ma pilnować .Dzięki szaleństwu panującej mody chodzenia w papciach po ulicy spadłam ze schodów rozwaliłam głowę , oczywiście nadawała się tylko do szycia.Zabawne było jak przerzucali na siebie winę kto mi pozwolił ale w efekcie w papciach już z domu nie wyszłam.Był to dla mnie czas niezwykły który zahartował mnie na dalsze życie tam wydoroślałam chociaż byłam dzieckiem, i właśnie wtedy zobaczyłam piękne fregaty na Dniu Morza oraz pierwsze w swoim życiu sztuczne ognie , i ludzi bawiących się przy muzyce . Do Szczecina za witałam jeszcze raz z rodzicami ale to był Stan Wojenny same wyrabianie przepustek to już była sztuka. Ordynator i personel witał tatę z kwiatami chorzy nie wiedzieli o co chodzi ,wtedy dowiedziałam się że tato wygrał z rakiem chociaż na początku miał nikłe szanse.

Szczecin okazał się bardzo szczęśliwym miastem

JednaZwielu :-P

 

 

czwartek, 25 lipca 2013

Druga strona oblicza.

Wstałam dzisiaj już w jakimś melancholijnym nastroju jeszcze nie wstałam, a już płakać mi się chciało sama nie wiem dlaczego. Młody jest u taty i babci więc mam czas tylko dla siebie. Paczę na pokój i sama sobie mówię po co ja żyję, codziennie to samo, po butka , higiena ,kawa ,zakupy ,obiad, między czasie sprzątanie , pranie ,  prasowanie ,popołudniowa kawa, telewizor , kolacja , znów telewizor rozmowa ze snem przez telefon ,powrót do telewizora i albo spanie albo nocne koszmary.Taka szarówka mnie dobija gdzie tu radość życia już wolę jak mam mnóstwo zajęć .Wczoraj rozmawiając z byłym mężem usłyszałam jak to syn ma do niego pretensje, za rozpad rodziny ja chyba też jestem wściekła, za to że się tak pomyliłam co do jego osoby czemu tak grał , czemu tak zawiódł , czemu muszę bez przerwy tłumaczyć praktycznie to samo. Nie znam odpowiedzi na bardzo wiele własnych pytań .Tęsknię za moim trzypokojowym mieszkaniem, za wyjazdami, za wczasami, za chodzeniem po sklepach bez liczenia pieniędzy.Wiem powinnam się cieszyć z tego co mam, ale czy aby na prawdę przecież rozwód to porażka , zmiana statusu życia na gorszy to też raczej nie powód do dumy , choroby nie napawają też optymizmem , a żyć tylko wspomnieniami się nie do.Ludzie idą do przodu a ja stoję w miejscu żeby nie powiedzieć że się cofam , do tego czy aby jestem dobrą matką , były z kuzynką swoją zarzuca mi że jestem do  niczego, że źle wychowuję syna.Na pewno chciałabym żeby nasze życie było łatwiejsze i radośniejsze.I tak pokazałam drugie oblicze, bo ja też mam złe depresyjne dni.

JednaZwielu

sobota, 20 lipca 2013

Upśledzenie umysłowe a zrozumienie na codzień.

Tak nam się wydaje że jesteśmy inteligentni , mądrzy, wy kształceni ,tolerancyjni można by mnożyć nasze cechy pozytywne a tu kompletna klapa żeby nie powiedzieć porażka.Możemy zrozumieć ludzi na wózku , o lasce, niewidomych ale kompletnie nie rozumiemy ludzi z upośledzeniem umysłowym. Ja matka dziecka chorego sama mam z tym ogromny problem, i nie że się nie staram ja po prostu mam ciągły brak wiedzy.Jak ktoś nie chodzi i jeździ na wózku to na nim jest i tyle , a tu w głowie ciągle się zachowanie zmienia.Obecnie młody człowiek chodzi po ulicy i brzęczy,buczy,śpiewa ,huśta się czasami mnie albo kogoś bliskiego na ulicy opierniczy tak że wszyscy zwrócą uwagę.W tym tygodniu byłam z synem u neurologa i mówię o kolejnym dziwnym zachowaniu młodego, odpowiedź pani doktor była natychmiastowa - mama się nie doszkoliła z pełnym uśmiechem na twarzy (lekarza) nie muszę pisać o moim zaskoczeniu jak to pani doktór no tak - wszystko mieści się w normie jego choroby oczywiście.Lekarka patrząc na mnie zrozumiała że jest to dla mnie jednak szok.Przecież Pani wie że nie ma żadnego lekarstwa na choroby syna, tak wiem przeczytałam już wiele stron w internecie.Ma mieć Pani grubą skórę i stać za synem jak mur bronić kiedy trzeba, tłumaczyć jak się da ,a synowi nie pozwolić wejść na głowę.Młody jest porządnie zaopiekowany ma wszystko co mu do szczęścia potrzeba spotkamy się jak już będą wszystkie wyniki powodzenia .Tak zakończyła się wizyta u specjalisty a ja zostałam z własnymi przemyśleniami.Co mnie jeszcze zaskoczy w tych chorobach i w zachowaniu gdzie mam się jeszcze dowiedzieć co jest normą i jak to wytłumaczyć sobie i innym.

Dzisiaj syn pojechał na tydzień do taty nie mógł się doczekać tak się cieszył od kilku dni każdy dzień wydawał mu się wietrznością.Ponieważ były mąż mieszka ze swoją mamą musiałam  jeszcze poważnie porozmawiać na temat Młodego zwłaszcza o wizycie u pani neurolog zdziwienie było wielkie oczy jeszcze większe to jak ja mam to wytłumaczyć mamie ,sąsiadom dodałabym rodzinie.

W naszych rodzinach są osoby z różnym wykształceniem, na  różnych stanowiskach od tych dyrektorskich i tytułów profesorskich do sprzątaczki włącznie potrafimy siedzieć przy jednym stole i rozmawiać a tu nie można zrozumieć potrzeb i zachowania jednego młodego człowieka zwłaszcza rodzina byłego męża ma z tym problem .

Mam nadzieję że nasze doświadczenia komuś pomogą i uświadomią jakim zagrożeniem jest alkohol w ciąży.


JednaZwielu

sobota, 13 lipca 2013

Wspomnienia jak zostaliśmy szczęśliwą rodziną

Jest pewne popołudnie dzwoni telefon .Telefon z dobrą od dawna wyczekiwaną wiadomością, proszę przyjechać jutro rano ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami dla dziecka oraz potrzebnymi dokumentami ,po odłożeniu słuchawki byliśmy zdziwieni, zaskoczeni i szczęśliwi. Całą noc nie mogliśmy spać, adrenalina działała pół nocy przegadaliśmy, resztę przechodziłam pięć razy sprawdzałam czy nic nie zapomnieliśmy, nie mogłam doczekać się rana mąż też był bardzo przejęty. Kiedy dotarliśmy pod kancelarię to okazało się że jesteśmy za wcześnie,  nikogo nie było po nie przespanej nocy myślała że trochę się zdrzemnę albo że przynajmniej zamknę na chwilę oczy, ale nic z tego różne myśli i dalsza niepewność nie pozwoliły na to .Pomimo brzydkiej pogody wyszliśmy z samochodu, nie umieliśmy już wysiedzieć w miejscu, zaczęliśmy spacerować .W końcu przyjechał nasz dobry duch powiedział jaki jest plan i zaczęliśmy go realizować ,kilka godzin niepokoju to radości to strachu.Ze zdumieniem patrzę jak dobry duch działa jaki jest operatywny, w końcu mamy wymarzony dokument jedziemy do szpitala już bardzo szczęśliwi i nie wierzymy że dzieje się to naprawdę. Docieramy na oddział załatwiamy wypis i pozostałe formalności ,na oddziale wielka euforia nie tylko my się cieszymy ale pielęgniarki lekarze wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani.Pani ordynator osobiście ubierała młodego, daje ostatnie wskazówki rozstawiała wszystkich po kątach i w końcu jesteśmy gotowi do wyjścia. Przez cały czas młody ani na chwilę nie zapłakał cały czas się uśmiechał. Żegnani przez personel ze łzami w oczach wychodzimy do domu,  w windzie rozpłakałam się ja bóbr trzymałam mój skarb największy skarb i beczałam.Do windy wszedł też z nami lekarz, który mnie widząc zapłakaną zapytał co się stało, odpowiedziałam krótko, to ze szczęścia. Lekarz był bardzo miły pogratulował nam i wskazał gdzie załatwimy macierzyński  nie roczny tylko dwu miesięczny.Jest już popołudnie jedziemy nareszcie do domu szczęśliwi.Po drodze z przygodami bo przed naszą miejscowością mamy blokadę policyjną,musieli kogoś groźnego szukać przeszukali nam auto i puścili w dalszą drogę .Docieramy na reszcie do domu jesteśmy zmęczeni, adrenalina zaczyna schodzić tata pobiegł zaraz do apteki po mleko i witaminy, a ja pokazuje synowi nowe otoczenie, nie płacze tylko się dalej uśmiecha. Za chwilę przychodzi tata z apteki, a za nim teście pod wieczór dociera mama z wózkiem zresztą bardzo ładnym.Tej nocy też nie spałam ale to już z niedowierzania i szczęścia.I tak zostaliśmy szczęśliwą rodziną.

JednaZwielu

sobota, 6 lipca 2013

Moja historia życia w pigółce

Czytałam ostatnio bloga który pisze ojciec chorej dziewczynki. Mówiąc szczerze to jeden post rodzina przeżyła z malutką bardzo ale to bardzo wiele , zaskoczył mnie niektóre zdania, bała bym się zapytać jak się czuje  córeczka bo mógłby mnie wzrokiem zabić albo  jak ironizuje z problemów innych bo tylko on przeżył swoje. Mnie pytają się jak to jest że nie narzekam nie stękam. Mnie też chwytają doły łzy mało kiedy lecą bo już mi ich brakło,ale nie złoszczę się bez powodu na ludzi.Ja od dziecka choruję na nie uleczalną chorobę która daje się poważnie we znaki czasami z bólu chodzę po ścianach, nocy ile nie przespałam nie sposób policzyć.Kiedy poznałam przyszłego męża to na drugiej randce powiedziałam na co choruję żeby nie robić nie potrzebnych nadziei. Wyszłam za niego po paru miesiącach a po piętnastu latach się dowiedziałam jak mu ze mną jest źle bo moja choroba ...Jakoś nie przeszkadzała mu jak jeździł po europie na wczasy nie martwił się o rachunki ciuchy oczywiście markowe co trzy lata zmieniony samochód na lepszy model.A ja głupia niczego nie widziałam jeszcze współczułam jaki jest przemęczony.Dopiero koleżanka w pracy mnie oświeciła kobiet co ty robisz zobacz jesteś w pracy ile się zwolnisz z powodu syna sama chodzisz do pracy często chora ,robisz zakupy , sprzątasz ,pierzesz ,gotujesz ,prasujesz dbasz o niego i syna odkąd zrobiłaś prawko to jeszcze dbasz o samochód nie zapomnij że jeszcze jesteś przewodniczącą związków zawodowych .Mnie by doby brakło a on jeszcze zadzwoni do ciebie z pretensjami kiedy ty wypoczywasz i dbasz o siebie ?Jak powiedziałam po latach dość to przestałam być lubiana przez rodzinę męża stałam się tą złą a on ten biedny i tak biedny jest do dziś .Myślałam że rozwód minie polubownie i podział majątku . Ale on wiedział co traci więc się pomyliłam przez dwa lata przeżywałam piekło na ziemi włącznie z tym że nie miałam z synem gdzie mieszkać ani za co żyć , miałam złotówkę w portfelu chorego syna pod opieką byłam bez pracy bo ze względu na swoją chorobę która zaczęła galopować i zagrażało to już mojemu życiu zwolniłam się z pracy bo od orzecznika ZUS usłyszałam że z morfiną da się pracować .Moim zdaniem się nie da . Mój ojciec nie żyje bardzo mi go brakuję zmarł nagle przewalczył raka a dopadł go zawał co za ironia . A mój były mąż był tak przekonywujący że nawet w pewnym okresie moja mama była przeciwko mnie i dała mi to dobrze odczuć . Nie poddałam się zacisnęłam pięści i zęby i "walczyłam " o siebie .Chciałam mieć w końcu spokój dla siebie i syna . Musiałam uwierzyć że jestem jeszcze coś warta że nie jestem nikim jak słyszałam przez lata .Pomogłam w życiu wielu osobom do pracy przychodziłam uśmiechnięta na wszystko miałam czas ( nawet jak go nie miałam ) trafiłam w pracy jak każdy na różnych ludzi z jednymi się zakolegowałam z innymi nie jedni mnie lubili inni nienawidzili ale wszyscy szanowali i to w tym wszystkim jest najdziwniejsze . Za to nikt nie wiedział co się u mnie w domu działo.Słuchałam problemów innych załatwiałam ważne bardzo często życiowe sprawy innych a sama nikomu do niczego się nie przy znawałam .Dopiero przyjaciele zaczęli mówić co widzą bez nich na pewno nie dałabym sobie rady.Choroba syna ciągle postępuje ja się starzeję i ciągle o wszystkich martwię z mamą się pogodziłam u niej chorób też nie brakuje. Lubie ludzi ale im nie ufam jak się czasami śmieję ja już sama sobie nie ufam.Za bardzo w życiu dostałam w kość za dużo widziałam i słyszałam nikogo jednak nie oceniam często nie rozumiem ale nie oceniam .Ciągle noszę obrączkę nie potrafię się z nią rozstać czasami brakuje kogoś na tyle bliskiego żeby się do niego przytulić albo usłyszeć nie martw się dasz radę  lub damy radę ja ci pomogę nie jesteś z tym sama. Ale ja wiem że jestem ze wszystkim sama z każdym problemem , sprawą. chorobą muszę wszystko unieść i nie ma sensu narzekać trzeba cieszyć się z tego co się ma a ludzie są byli i zostaną różni najczęściej inni niż byśmy chcieli

JednaZwielu