Szukaj na tym blogu FAS

sobota, 2 listopada 2013

Nostalgia Wszystkich Świętych.....

Im jestem starsza tym szybciej płynie mia czas. Dzień Wszystkich Świętych zawsze napawa mnie refleksją. Jako dziecko tak się złożyło, że za bardzo nie miałam bliskich na grobach. Jednak nastąpił taki czas, kiedy groby bliskich zaczęły "rosnąć jak grzyby po deszczu".
Jednych osób bardziej brakuje, drugich mniej. Jednak rodzina zaczęła się coraz bardziej rozdzielać, rozjeżdżać po świecie. Kiedyś wszystkie drogi prowadziły do dziadków(jak byłam dzieckiem). Obojętnie czy było się na spacerze albo w kawiarni lub na boisku sportowym to zakończenie zawsze było u dziadków. Wydaje  mi się że nikt z nikim się nie umawiał to była tradycja i potrzeba spotykania się. Dzisiejszy świat jest zupełnie inny, rodzina liczy się coraz mniej natomiast liczy się pieniądz i gadżety. Przedwczoraj byłam na pogrzebie starszej Pani  znajomej moich rodziców. Pani Jadwiga była bardzo dobrą, ciepłą osobą, życzliwą ludziom a do tego bardzo pracowitą niezależnie od swojego wieku. Całą msze przepłakałam i zastanawiam się jak to jest możliwe że bliskimi staja się "osoby obce", a rodzina przechodzi na dalszy plan. Tata i Dziadkowie zawsze starali  się  żeby rodzina była najważniejsza, życie jednak pokazało swoje  z bratem nie mam już kontaktu od lat. Kiedyś się starałam ale w końcu przestałam bo nie mam ochoty być intruzem. Słyszałam tylko, że podobno został dziadkiem.
Ja jestem gadułą wśród swoich, ale czy to znaczy że rodzina jest mi obca???

 

JednaZwielu

5 komentarzy:

  1. Czasem tak bywa, że drogi bliskich ludzi się rozchodzą. Uważam,że nie należy się tym zamartwiać i skupić na tym co jest na prawdę ważne, czyli między innymi na Dziecku ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, dzięki za nominację, trochę z tym roboty miałam, ale opanowałam sytuację ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Mam podobne odczucia. W maju minęła druga rocznica śmierci mojej Mamy. Od czasu, gdy jej choroba zaczęła
    galopować po równi pochyłej" starsza o 10 lat siostra, żażądała, bym była na każde zawołanie i życzenie przy łóżku mamy. Zwłaszcza w weekendy gdyż siostra prowadzi gospodarstwo agroturystyczne i w weekendy ma najwięcej pracy przy obsłudze gości. Problem jednak w tym, że siostra ściągnęła rodziców do siebie, do niezależnego mieszkania w okolicy miejscowości, w której mieszka i dla rodziców oznaczało to przeprowadzkę 400 km od dotychczasowego miejsca zamieszkania. Póki byli mniej schorowani, pomogli siostrze wychować 3 dzieci. pomogli wybudować pensjonat, pomagali w jego utrzymaniu. A na stare lata, gdy dyspozycyjność rodziców zmalała, siostra nagle wpadła na pomysł, że ja tez mam wobec rodziców OBOWIĄZKI.
    W związku z tym miałam opuścić własną rodzinę, studia, pracę i dyżurowac w szpitalu. Choroba Mamy trwała 9 miesięcy.Robiłam co mogłam ale były to wizyty średnio raz w miesiącu. Czasem siedziałam tydzień, czasem dwa. Nie mogłam, niestety, non stop. Z siostrą różni nas temperament, wartości, światopogląd, mentalność, po prostu, wszystko. Jej zdaniem nie zdałam egzaminu, obraziła się na mnie, że nie przezywałam całej tej sytuacji tak histerycznie jak ona, że nie chciałam negować metod pracy lekarzy i nie chciałam wszczynać awantur z pielęgniarkami. zdaniem siostry tylko INNI ludzie sa winni wszystkim nieporozumieniom i komplikacjom... Ufff. Ta historia sprawiła, że zrozumiałam,że niestety,nie zawsze rodzina stanowi oparcie. Dla mnie jest ona bardziej źródłem konfliktów, kłopotów, niezrozumienia i napięcia.Moja niezgoda na manipulowania sobą oznaczała wykluczenie mnie z rodziny przez siostrę i dwoje z jej 3 dzieci. Nie kontaktujemy się ze sobą wcale ( z wyjątkiem najstarszego syna siostry, który wpada w święta i mówi, że jest ponad tym konfliktem gdyż ma swój rozum). Wiesz, jest we mnie wiele tęsknoty za szacunkiem, brakiem wspólnych chwil i poczuciem bezpieczeństwa. Czasem jednak rodzeństwo ma tak dominujący charakter, że pokojowa egzystencja nie jest możliwa bez poważnego uszczerbku na poczuciu własnej wartości. Co do Twojej refleksji, że stosunki rodzinne rozluźniły się, masz rację. Dziś trzeba się umawiać z 30-dniowym wyprzedzeniem a i tak nie zawsze spotkanie dochodzi do skutku. Dodatkowo: zazdrość pomiędzy rodzeństwem i rywalizacja, ciągły ranking: komu się powiodło bardziej, komu mniej, kto bardziej umiał podporządkować sobie rodziców ( w moim przypadku była to siostra) rodzi tyle emocji, że rzeczywiście, częściej nasi przyjaciele, będący w podobnej sytuacji rodzinnej i ekonomicznej staja się nasza rodzina zastępczą. Bo z przyjaciółmi możesz pogadać o wspólnych problemach, wyjechać razem na wczasy lub wycieczkę. Po prostu są blisko i mamy więcej wspólnego niż z oddalona nieraz o setki kilometrów rodzina, którą spotykasz na weselach i pogrzebach.
    Pozdrawiam i gorąco zapraszam na mój blog: poziomkowe wzgórze.blog.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na dziecku to ja jestem skupiona a rodzina jest bardzo ważna. To w rodzinie powinno być oparcie , ciepło ,zrozumienie ,wspólnota. Przykro mi ale się z Tobą nie zgadzam :(

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za komentarz bardzo mi się podoba na blog będę zaglądać.
    Ja z rodzeństwem się nie kłócę a ni z resztą rodziny.Od ciekawostka ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń