Myślałam że już w życiu mnie nic nie zdziwi a jednak. Ostatnio pisałam o wychowawczyni ale to jeszcze nic. Wczoraj w ośrodku rehabilitacji dowiedziałam się że mam traktować syna jak małego chłopca i tyle bez dyskusji. Ja głupia myślałam że po to jest rehabilitowany żeby się rozwijał.
Dzisiaj w szkole pewna mądra osoba (nie wiem czy to pedagog ,czy psycholog ) poinformowała mnie że ciągle mam pretensje, bo Młody jest pod kloszem, bo opowiada historie z bajki , nikt nie będzie pilnował czy jest ubierany czy nie, że szkoła reaguje a w szkole wszystkie dzieci mają deficyty .Początek rozmowy był taki, przywitała mnie rozmawiając przez telefon nie przedstawiając się i informując że nie ma czasu taka praca . Dla mnie to był już pierwszy szok to Ona prosi mnie o spotkanie jestem w tym miejscu piąty raz bo nie mogłam Jej zastać ,nawet zostawienie telefonu nie pomagało. Niestety zdania mamy rozbieżne bo moim zdaniem od zaglądania pod nogawki do gwałtu wcale nie tak daleka droga jak mi próbują tłumaczyć. Sprawa kurtki nie rozumiem czemu tylko problem widzę ja, bo ta pani też nie widzi niestety . Syn opowiadał o tym że w klasie jakąś dziewczynka jest nie najlepiej traktowana i poprosiłam o sprawdzenie tego bo a nuż faktycznie jest coś nie tak i co się okazało syn przesadza w życiu trzeba sobie dawać radę usłyszałam. Skwitowałam to że do tej pory uczyłam żeby o tym jak się dzieje komuś krzywda to ma mówić , a teraz będę uczyć jak kogoś biją to maszeruj do przodu i nie reaguj bo każdy musi sobie radzić w życiu. Nigdy nie miałam wobec nikogo pozycji roszczeniowej a zostałam przedstawiona z jak najgorszej strony. Zastanawiam się kto ma wpływ na wychowanie mojego syna do czego to wszystko zmierza. Na koniec tej rozmowy dodałam że na skargę to nie tylko do dyrektora ale nawet do kuratorium mogą iść.
Syn przekazał kolejną mądrość wychowawczyni kto nie umie wiązać butów ma mieć buty na rzepy. Naprawdę odkrycie tylko co z dziećmi które mają płaskostopie i buty muszą być wiązane?
JednaZwielu