Od jakiegoś już czasu zastanawiam się dokąd my wszyscy pędzimy dla czego tak trudno się porozumieć, wysłuchać argumentów drugiej strony, zastanowić się czy może ktoś ma rację, przedstawić swoje argumenty.
Nie potrafimy mówić dziękuję, proszę, przepraszam. Widzimy tylko siebie, wychodzimy z założenia najlepszą obroną jest atak. Więc za miast przyznać się do błędu atakujemy obrażaniem wyzywaniem byle komuś dokuczyć.
Czy myśmy zdziczeli ????
Chciała bym wierzyć że NIE - jak się nie zgadzamy z czyimś zdaniem to piszemy lub mówimy że jest ktoś agresywny i cierpiący lub chce być w kontakcie bez kontaktu.
Mam wrażenie że czujemy się lepiej jak komuś dokopiemy na zasadzie czemu on ma mieć się lepiej już ja.
Często czytam w internecie że starsze pokolenie jest wykorzystywane przed dzieci lub pozostawione same sobie, czytamy o jednej stronie nigdy nie czytałam co myśli ta strona druga. A wiem że bywa różnie i przeważnie nic nie jest czarno białe. Czasami dogadanie się z rodzicami jest nie możliwe, czasami jest też odwrotnie.
U mnie na osiedlu najstarsze pokolenie doprowadziło do konfliktu między blokowego, obelgi, agresja złość robienie na złość a to zniszczyć samochód a to znak drogowy itd. a wszystko dla tego że jest zazdrość i brak merytorycznej rozmowy. Nawet jak spłonęła wiata nie przyszło opamiętanie. Były kartki, pomidory i brak rozumu niestety.
U nas idzie ku dobremu bo jedna osoba poszła po rozum do głowy i miała odwagę powiedzieć na głos co myśli o tej sytuacji podała argumenty inni się zaczęli zastanawiać więc jest szansa na spokój i pokój między sąsiedzki.
Kiedy ludzie będą do siebie ludźmi ???