Powoli wracam do zdrowia najgorsze na jakiś czas za mną.Miniony tydzień był dosyć ciężki dla mojego zdrowia ale też trudny logistycznie.Młody chodzi do szkoły ale niestety nie jest samodzielny trzeba Go zaprowadzić i przyprowadzić w domu też za bardzo nie pomoże a to co potrafi zrobić to z niezadowoleniem.Oczywiście wiele obowiązków spadło na moją mamę . We wtorek pomagał znajomy było mi bardzo głupio prosić Go o pomoc ale nie miałam wyjścia, musiałam się złamać prze zemnie Młody nie mógł opuszczać szkoły.Michał zgodził się bez problemów dzięki mu wielkie za to.Nadszedł czwartek i okazało się że trzeba zaangażować tatusia bo syn ma wizytę lekarską i wywiadówkę w szkole.Kiedy Młody zobaczył tatę to znowu go "diabeł "dopadł zachowywał się okropnie tatuś nie reagował albo jeszcze zwalał że to moja wina.Zdenerwowana bez wielu słów wstałam z łóżka obolała i z gorączką ubrałam się i wyszłam z domu.Kiedy wróciłam ich już nie było pojechali do lekarza. A kiedy wrócili był już spokój , po wywiadówce tatuś zadzwonił z informacją tam były same głupoty, jak dla mnie to już była czara goryczy.Odpowiedziałam człowieku co ty opowiadasz na pewno ważne rzeczy dla nas tylko Ciebie nie interesują skończyło się na tym że się wyłączył.Kiedy przyjechał w sobotę to poprosiłam żeby Syn został u niego do niedzielnego wieczoru.Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę bardzo poważnie o Młodym, tłumaczyłam po raz tysięczny to samo jak zwykle pewnie z tym samym skutkiem .Efekt rozmowy był już w niedzielny poranek ,dzwoni telefon i słyszę co Mu podajesz On od szóstej ma problem z brzuchem kupiłem Stoperan ,powiedziałam co ma podać i się rozłączyliśmy. Leżałam i się zastanawiałam przecież jest babcia i ona nie wie co ma robić. Stan Młodego mnie niepokoił zadzwoniłam za jakąś godzinkę nie wiele się dowiedziałam oprócz tego że troszkę przesadzam bo przecież dziecku nic nie jest i że Go przywiezie koło trzeciej. Za chwilę dzwoni tata a co oni mają mu dać jeść, ciśnienie mi rosło ale powiedziałam dodając pojedź z nim do lekarza. Moja była teściowa zawsze wszystko wie najlepiej mnie wiecznie krytykuje a tu nie wie jak ma pomóc choremu dziecku.Tatuś dostarczył syna po osiemnastej bladego i sinego. Oczywiście do lekarz nie pojechali bo kiedy dziecko wymiotowało to tatuś mi tłumaczył że przecież mu nic nie ma efekt rozmowy był taki że wyrzuciłam byłego z domu.Tłumaczenie ROKU musiałem Młodego przywieźć bo jutro rano zawożę mamę w góry.Kiedy sprawdziłam co się dzieje podałam leki ,postanowiłam zadzwonić do Przyjaciółki mówię co się z synem dzieje że ma temperaturę jaką ma skórę itd. Okazało się że mój diabełek jest odwodniony kazała mi zrobić letnią wodę z solą i cukrem i podawać po łyżeczce , faktycznie podziałało skóra w krótkim czasie wróciła do normy a Młody przestał się uskarżać na zawroty głowy.Na to że przy wymiotach nie uzupełniali dziecku minerałów ja bym nie wpadła jest to dla mnie tak oczywiste że tym bardziej babcia powinna wiedzieć.Przez głupotę mogło to się zakończyć o wiele gorzej.Dzisiaj moja mama poszła z wnukiem do lekarz zostało stwierdzone zatrucie a pani doktor za głowę się trzymała słysząc co chłopak zjadł w sobotę oraz jak tatuś z babcią załatwił sprawę.Moja Przyjaciółka już rano dzwoniła jak minęła noc jak się czujemy. Były zadzwonił po południu do Syna z informacją że był z babcią na grzybach i teraz je czyszczą, oraz że w sobotę zabierze go w góry.Znowu ja będę tą jędzą bo w żadne góry Syna nie puszczę po prostu się boję co znowu tych dwoje wymyśli i czym się to zakończy.
Wracając do szkoły Pan Dyrektor zmienił plan lekcji. Dopasowany został do zajęć w ośrodku.Bardzo dziękuję
JednaZwielu
Uffff
OdpowiedzUsuńŻe z Tobą lepiej i że Młodemu lepiej. Cóż najgorzej jak dziecko pozostaje pod opieką dziecka ;)
Powodzenia i dużo cierpliwości!!!
Ps.
Również dziękuję Panu Dyrektorowi za zmianę planów.
Cześć dzięki
OdpowiedzUsuńtu to już całkiem tragedia troje dzieci a dorosłego brak a z tą najstarszą to najgorzej
Pozdrawiam ;)
Co do najstarszej ... Hm wiesz jak to jest, w pewnym wieku człek dziecinnieje :D Buziaki
OdpowiedzUsuńSkarbie bardzo Ci współczuję... :( Widzę, że masz nie lekko... Nie dość, że synek chory, to do tego "tatuś" - "nieudolny"... Sorki...
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu też bym nie puściła syna z nim w góry. Nie byłabym pewna czy moje dziecko jest pod opieką "odpowiedzialnej" osoby...
Moja Droga, mimo wszystko się nie załamuj. Pamiętaj, że masz na przykład mnie :) i że ja też lekkiego życia nie mam - jak sama wiesz ;P Próbuj zauważać te fajne, pozytywne strony i ciesz się z najmniejszych detali, bierz z życia co się da!
Buziaczki ;*****
Dziękuję za buziaczki i słowa otuchy , ja jestem pomimo wszystko optymistką.
OdpowiedzUsuńZaglądam do Ciebie regularnie i jak wiesz się martwię , ;)
ale też trzymam kciuki za Was :)
Pozdrawiam :) )))