Kiedy rodzina się powiększyła zaczęliśmy się przewracać przez własne rzeczy, a to wózek przeszkadzał, to znów nosidełko.
Prosiłam męża i tłumaczyłam że na dłuższą metę nie damy rady, jednak nic nie docierało tym bardziej że teściowie stali za nim murem.
Jednak nastąpił taki piękny dzień kiedy nie można było wejść do mieszkania, ja zostawiłam w przedpokoju wózek a synuś dowiózł skrzynkę z zabawkami i tatuś nam z pracy do domu nie mógł wejść :-)
Efekt był piorunujący bo zaczęło się szukanie mieszkania takie na wariackich papierach, znowu nic do męża nie docierało, w końcu mi powiedział kobieto czego ty właściwie chcesz.
W końcu kupiliśmy upragnione trzy pokojowe mieszkanie a przynajmniej tak nam się wydawało.
Bo okazało się że biuro nieruchomości zmalwersowało nasze pieniądze, zanudzać nie będę sprawa trafiła na policję do prokuratury dwóch sądów, cywilnego i karnego, a że sprawa dotyczyła kilku rodzin i żadna nie przewidziała takiego obrotu sprawy, to geniusze pozamieniali się kluczami, zaczęli remontować mieszkanie zanim podpisali wszystkie dokumenty u notariusza.
To znaczy w naszym mieszkaniu nowy właściciel nic nie robił tylko poustawiał swoje meble, zawiesił firanki i zamieszkał, chociaż jeszcze zadzwonił że mu jeden hak nie pasuje na szafkę w kuchni. Zaczęłam się śmiać i powiedziałam że zaraz przyjedziemy z wiertarką ;) Nasze mieszkanie remontowało kilka osób w tym firma a i tak trwało to parę miesięcy.
Po początkowym zamieszaniu zainteresowane strony doszły do porozumienia, albo tak nam się tylko wydawało.
Bo zaczęła nas straszyć była właścicielka naszego mieszkania . Problemów w tym czasie było tak dużo że sama nie wiem jak to wszystko przeszliśmy.
Widząc to nasi koledzy i koleżanki z pracy przygotowały nam wielką niespodziankę.
Pamiętam jak dziś Panią Helenkę która mnie zawołała i powiedziała do mnie - wiemy wszyscy jakie macie problemy chcemy wam pomóc i ustaliliśmy że zrobimy zrzutkę żebyście spłacili tą Panią - Pani Helenko jaką zrzutkę nie mogę tego przyjąć my mamy więcej długów i problemów niż włosów na głowie.
Jednak do Helenki przychodzili inni i każdy kładł na stów tyle ile umiał nam pożyczyć - Usłyszałam macie problemy a zawsze byliście w porządku my chcemy wam pomóc tak jak potrafimy i nie dyskutuj tylko bierz a oddasz jak będziesz miała.
Nie umiałam powiedzieć w tym momencie nawet dziękuję bo łzy leciały mi strumieniem po policzkach.
Na kartce zapisywałam imiona i kwoty pożyczki różną od malutkich kwot do dużych i okazało się że w pięć minut miałam potrzebną kwotę żeby oddać prześladowczyni.
Oczywiście jak mi wrócił głos to wszystkim podziękowałam.
Cała sprawa toczyła się dwa lata, wszystkie pieniądze odzyskaliśmy włącznie z odsetkami kosztami sądowymi itd.
Długi wszystkie po oddawałam i nigdy nie zapomnę co dla mnie i mojej rodziny zrobiła ta niesamowita załoga . Brakowało mi wtedy słów i brakuje mi ich na dal
JednaZwielu
JednaZwielu