Duże miasto szpital prywatny, pacjent przyjęty na badania, nic nadzwyczajnego, takich pacjentów w kraju dziennie przyjętych pewnie wielu. Człowiek przychodzi na kilka dni na własnych nogach z nadzieję że wszystko będzie dobrze.
Mija jeden dzień w drugim dochodzi do wstrząsu anafilaktycznego (przy podaniu leków). Pacjent odpływa, lekarze walczą o życie, udaje się - po ciężkiej walce pacjenta przywrócić do żywych. Jednak człowiek budzi się na OIOM-IE zaintubowany, z szokowany.
Następuje czas odpoczynku powrotu do sił, lekarze zastanawiają się co dalej, podejmują decyzję o dalszym leczeniu.
Tylu specjalistów a czy ktoś myśli dalej niż czubek własnego nosa???
Kolejna decyzja wypukują toksyny po wstrząsie i podają nowe leki. Szkoda że nie pojedynczo tylko dwa leki nowe w tym samym czasie, efekt kolejny wstrząs anafilaktyczny, kolejna walka, dalsze osłabienie pacjenta.
Co za tym idzie, przedłuża się pobyt pacjenta w szpitalu, kroplówki mają za zadanie wypłukać toksyny i to robią, tylko wypłukują też mikroelementy. Dochodzi do moim zdaniem tężyczki - a co to jest ( wklejam definicję z internetu ) Tężyczka to zespół objawów chorobowych manifestujący się zwiększoną pobudliwością nerwowo-mięśniową w postaci niekontrolowanych, często bolesnych skurczy lub drżenia mięśni oraz nieprzyjemnego mrowienia (tzw. parestezji). Zwykle związana jest z zaburzeniami elektrolitowymi, najczęściej wapnia i magnezu, lub zasadowicą oddechową (wzrost pH ‒ odczynu ‒ krwi związany z hiperwentylacją).
Jak by ktoś nie wiedział tężyczka może być nawet śmiertelna.
Lekarz dyżurny nie podaje jednak pacjentowi minerałów w kroplówce w dużym wlewie tylko zastrzyk na uspokojenie. Diazepam owszem uspokaja pacjenta bo ma takie wskazania do stosowania
leczenia stanów lękowych i związanej z tym bezsenności,
wystąpienia drgawek w zatruciu ciążowym (tzw. rzucawka ciężarnych),
długich lub często powtarzających się napadów padaczki,
drgawek gorączkowych,
kontroli skurczów mięśniowych,
premedykacji (jako przygotowanie do zabiegu),
leczenia objawów nagłego odstawienia alkoholu.
Tylko jak by ktoś nie zauważył, nie nasyca organizmu mikroelementami. Więc atak się powtarza, lekarz dyżurny dalej nie podejmuje właściwych działań. Pacjent przeżywa katusze w szpitalu do tego prywatnym, aż zjawia się rano inna obsługa personelu medycznego.
Lekarz na swojej zmianie podaje właściwe kroplówki, robi badania i przewozi pacjenta do drugiego szpitala.
Po czasie już w nowym miejscu, okazuje się że pacjent ma zapalenie płuc i problemy z trzustką, cukier szaleje stan pacjenta pogarsza się z dnia na dzień, w pewnych momentach z godziny na godzinę. Brak mikroelementów powoduje kolejny napad tężyczki.
Pacjent prosi o rozmowę lekarza z bliską mu osobą ale do rozmowy nie dochodzi.
Ciekawe dlaczego ???
To co opisałam wierzyć się nie chce jak można popełnić tyle błędów.
Przypadkiem był pierwszy wstrząs ale wszystko co później to błąd na błędzie:
- jak się wypłukuje to też trzeba pamiętać o uzupełnianiu na bieżąco mikroelementów
- nie wypłukuje sie organizmu przez kilka dni, bo nigdy się nie uzupełni minerałów
- jak się podaje nowy lek to najpierw jeden, czeka się na rekcję organizmu, kiedy jest wszystko w porządku, podaje się drugi
- tłumaczy się pacjentowi na co ma zwracać uwagę, kiedy ma od razu informować że dzieje się coś nie tak ( a najlepiej zostawić pielęgniarkę przy takim pacjencie na jakiś czas )
- kiedy dochodzi do tężyczki podaje się przede wszystkim mikroelementy i dopiero lek na uspokojenie
- kiedy się słyszy szmery na płucach i okropny kaszel to się podaje już antybiotyk a nie czeka 24 godziny żeby skonsultować zdjęcie z pulmonologiem ( przy tak osłabionym organizmie jak 2 wstrząsy anafilaktyczne, resuscytacja, wypukaniu toksyn ale i mikroelementów, gdzie dochodzi do tężyczki organizm nie ma siły walczyć już z zapaleniem płuc)
- nie wychodzi się z pacjentem na podwórko tylko trzyma w łóżku.
- kiedy pacjent informuje że ma podejrzenie FASD to bieżę się taką informacje pod uwagę, konsultuje się nie typowe wyniki badań z kolegami po fachu - co kilka głów to nie jedna
Lekarz powinien być skupiony na chorobie, na rozwiązaniu problemów zdrowotnych.
Przy takim osłabieniu dostaje w kość cały organizm miejmy nadzieję że problemy z trzustką są chwilowe i nie zakończy się ten cyrk cukrzycą i wszystkimi konsekwencjami, jaką niesie ta choroba.
Przysięga Hipokratesa mówi przede wszystkim nie szkodzić.
Ale coś chyba nie wyszło skoro tak się stało. Może za dużo myślenia na temat rzeczy podrzędnych a nie o tym co lekarz powinien myśleć.
Kto dla pacjenta jest kim to chyba mało istotne, kiedy prośby pacjenta nie są spełniane.
Czy to chodzi o ciekawość, czy o coś co trudno zrozumieć.
Dla mnie ta sytuacja nadaje się do rozpatrzenia przez odpowiednie organy np. rzecznik praw pacjenta a może i prokuratura, a może i sąd.
Dla mnie opisana sytuacja jest kuriozalna, gdyby nie to że w tym wszystkim jest chory człowiek, a nie tylko kartka papieru
Zdjęcie z Internetu
Przypominam o zakazie kopiowania bez podania adresu bloga