Dzisiejszy wpis na pewno będzie naładowany emocjami, ale nawet po wielu latach do tego tematu nie mogę podejść na spokojnie.
Nie dawno oglądałam w telewizji program o adopcji, podobał mi się sposób prowadzenia programu przez dziennikarza. Było zaproszonych paru gości między innymi dyrektor domu dziecka, psycholog, przedstawiciel rodzin zastępczych. Jedno z pytań dotyczyło zbyt długich procedur odpowiedź była standardowa – chodzi o dobro dziecka, te hasło było wymieniane przez wszystkich i we wszystkich przypadkach.
To prawda procedura adopcyjna jest długa i męcząca, trzeba mieć dużo samozaparcia i determinacji żeby przez to przejść.
Przyszłe rodziny są sprawdzane „od prawa do lewa od czubka głowy do koniuszka palca „
Majątek i finanse to tak na dzień dobry, zaświadczenia lekarskie to też punkt obowiązkowy , opinia zakładu pracy i sąsiadów oraz całe mnóstwo testów . Czasami się zastanawiałam czy ktoś ze mnie głupka robi, bo te same pytania zadawane któryś raz tylko zadane do góry nogami. Czekając na decyzje ja przynajmniej dostawałam zawału moje zdenerwowanie było dla mnie paraliżujące i na koniec wielka radość. W tym momencie świat się śmieje a człowiek zamiast po ziemi chodzi w chmurach. Do tego momentu nikt nie przypuszcza że może być oszukany tak oszukany to właściwe słowo może nawet za mało dobitne.
Procedury przewidują sprawdzanie przyszłych rodziców ale nic nie mówią na temat kłamstw dyrektorów i pracowników domów dziecka i innych instytucji zajmujących się dziećmi .
Dla dobra nie mówi się prawdy z jakiej rodziny dziecko pochodzi na co choruje itd.
Myśmy też zostali oszukani dzieciątko było takie drobniutkie i inne od wszystkich noworodków a pani ordynator tak umiała pięknie nas czarować że ja jeszcze kilka lat później wierzyłam że powiedziała wtedy prawdę że to tylko wcześniak
Co tak kobieta najlepszego tym kłamstwem narobiła ,głupia baba zrobiła dla dobra dziecka więcej złego niż dobrego .
Młodego i tak bym z mężem adoptowała ale moglibyśmy od razu Go rehabilitować , leczyć a nie marnować ośmiu lat na szukanie diagnozy a dwa lata obserwacji to też zmarnowany czas .
Nie mogę zrozumieć dlaczego dla popularnego hasła robi się tyle krzywdy wszystkim zainteresowanym
Rodziną zastępczym się płaci bo to małe domy dziecka rodziny adopcyjne zostają same a świat im się przewraca do góry nogami . Ja ze swojej pracy zrezygnowałam nie miałam wyboru zadecydowała pani ordynator lata temu. Ciekawe co zrobiła by Ona jakbyśmy się zamieniły rolami?
Przeczytałam niedawno historię rodziny która rozwiązała adopcje, oburzenie sądu na temat braku odpowiedzialności tylko na koniec artykułu dowiedziałam się że to dyrektor domu dziecka oszukał rodziców adopcyjnych mówiąc o fajnych miłych dzieciach zapomniał tylko powiedzieć że to mali przestępcy już w konflikcie z prawem i rodziny to Oni nie chcą
Proszę jednak nie wszystkich wkładać do jednego worka na pewno jest wielu ludzi którzy nie oszukują i działają faktycznie dla dobra dziecka