Szukaj na tym blogu FAS

wtorek, 13 maja 2014

Jek to z tymi nauczycielami bywa ?

Młody człowiek kiedy miał pięć lat powędrował do przedszkola  ;) a właściwe zaczął jeździć . Ponieważ większość przedszkoli pracowało krócej niż ja,  i nie miał syna kto odebrać . Moje osiem godzin to oficjalne  od ósmej do szesnastej a placówki oświatowej do piętnastej :( Tak dowożąc syna piętnaście kilometrów odbierała pociechę babcia. Synuś biegał jak się patrzy :)  któregoś razu postanowiłam porozmawiać z wychowawcą i dowiedzieć się jak moja pociecha się sprawuje . Pani nie bardzo wiedziała jak ze mną rozmawiać przebiera nogami , wykręca palce - bo wie pani pani syn bardzo odbiega od pozostałych dzieci . Uspokoiłam kobietę że wiem , jednak nie wiem na ile, tłumaczę że już próbowałam diagnozować syna ,ale mnie tylko wyśmiano i wyzwano , postanowiłam poczekać a Pani tylko potwierdza moje obserwacje . Ustaliłyśmy co robimy , taki wstępny plan działania . To co przechodziłam w domu z Młodym można spokojnie nazwać piekłem , kiedy miał kolorować , malować po śladach krzyk był taki że całe osiedle Go słyszało . Wrzask był taki że bębenki w uszach miały popękać . W przedszkolu też pracować nie chciał , rozrabiał specjalnie bo jedyną karą jaką dostawał było siedzenie koło pani Magdy a dla syna to była nagroda On był szczęśliwy :)  Kiedy miał iść do pierwszej klasy wychowawczyni poprosiła żeby zrobić badania w PPP bo z jej testów wynika że nie nabrał dojrzałości szkolnej . Tak zamiast do pierwszej klasy poszedł do szkolnej zerówki. Uważam że po kolejnym roku dalej dojrzałości nie miał , ale już do pierwszej klasy musiał iść . Pani Renata okazała się bardzo wymagającym nauczycielem i kiedy się zorientowała co Młody potrafi była załamana .W domu były kolejne awantury,  jednak syn zaczął się starać i rywalizować z kolegami z klasy . Zadania domowe robił godzinami , ale robił pod warunkiem że siedziałam koło niego . Przez trzy lata najgorszą oceną z zadań domowych było pięć minus . Uczyliśmy się czytać z karteczek po jednym zdaniu książki Go przerażały. Pod koniec pierwszej klasy udało mi się kupić książkę z dużymi literami,  dwukolorową  wyrazy były po sylabizowane i całe wakacje czytaliśmy . Efekt był nie samowity Pani Renata nie wierzyła własnym uszom . Kiedy opanowane było czytanie można było się skupić na pisaniu,  pierwsze dyktando było na mniej niż zero :( na koniec trzeciej klasy to już były piątki . Systematyczna nasza praca i praca wychowawczyni konsekwencja w dążeniu do celu spowodowała bardzo dobre efekty Młody  mógł spokojnie iść do czwartej klasy . Przeniosłam dzięki pomocy dyrektorki syna do szkoły integracyjne . Wiadomo czwarta klasa nowe przedmioty a tu jeszcze nowa szkoła ,koledzy ,nauczyciele . Na szczęście wychowawczyni była super , już w pierwszym dniu wymieniła ze mną telefon , oprowadziła nas po całej szkole ,  miałyśmy wiele do powiedzenia :)  Nauczycielkę interesowało wszystko , co tyczyło Młodego . Wszyscy nauczyciele byli bardzo wymagający,  na okrągło klasówki , sprawdziany zadania domowe ,cała sterta lektur . Co dziennie kilka godzin nauki w domu, czasu starczało tylko na spacer i na jedzenie . Współpracowałam ze wszystkimi nauczycielami ponieważ z każdym przedmiotem był inny problem . Nie było to pokonywanie himalajów ale dopilnowywanie braków. Jednak historia była zupełnie z kosmosu uczył się jej na pamięć i jak tylko pytanie na klasówce było mniej zrozumiałe to od razu nie napisał nic , to samo było z przyrodą . Ponieważ Młody dużo chorował to żeby nie tracił lekcji Pani Aneta robiła ksera, ja przyjeżdżałam i je odbierałam żeby Młody przepisywał do zeszytu i jeszcze tłumaczyłam każdy jeden przedmiot .Kiedy po chorobie przychodził prawie nie miał zaległości mógł od razu pisać sprawdziany . Pani Aneta była tak niezwykła, że jak tylko się coś działo niepokojącego to zaraz miałam telefon , lub ja dzwoniłam , nic nie było odkładane na później, ile myśmy godzin przegadały ,pomimo że ja byłam codziennie w szkole . W piątej klasie musiała się zmienić wychowawczyni i to było dziwne kiedy nauczycielka wmawiała mi że Młody w szkole matematykę rozumie a ja mówiłam że w domu nic nie wie . Rozmowa już na dzień dobry była niemiła kiedy się dowiedziałam co mój syn robi w tej szkole bo Ona Go tu nie widzi  :twisted:   Sprawa się tak za ogniła że Pani Aneta pokonała kilka kilometrów do nas,  w dziewiątym miesiącu ciąży żeby porozmawiać i dowiedzieć się kto ma rację . Tej kobiecie się naprawdę chciało ( od wakacji była już na urlopie i nic nie musiała )  , relacja z przebiegu spotkania była przekazana dyrekcji szkoły i tak pracowaliśmy dalej systematycznie i do przodu pokonując koleje nie możliwości . W szóstej klasie przeniosłam Młodego do szkoły specjalnej i od razu zaczęliśmy od nauczania domowego . Jedna nauczycielka była taka że lepiej nie mówić za to druga co miała mniej godzin była super , wymagająca ,konkretna , z uśmiechem,  syn próbował rządzić ale mu nie pozwoliła . W tej szkole jest inaczej muszę się tego nauczyć bo to inny świat . Jedno co jest pocieszające że Młody lubi nauczycieli i mówi pozytywnie o Nich a w domu jest zadowolony bo się nie musi uczyć może się bawić .  Tą zabawą bez końca to ja już nie jestem zadowolona . Teraz wystarczy zeszyt informacji zamiast rozmowy , faktycznie też jest wszystko załatwiane chociaż dla mnie to duża  różnica. Teraz mogę się pochwalić , że wychowawczyni wpisała do zeszytu że Młody będzie zwalniany na zajęcia OREW . :) Super :)


JednaZwielu

 

niedziela, 11 maja 2014

szantaż i strach

Jest pogodny dzień okno w biurze jest otwarte na oścież koleżanka pali papierosa. Tak kiedy okno było otwarte pozwalałam koleżance palić była w tedy lepsza praca bo mniej przerw. Dzwoni telefon na moim biurku - zgłaszam się zgodnie z procedurami i to co słyszę powoduje że brakuje mi oddechu . Po chwili odzyskałam mowę i tłumaczę - proszę tak nie mówić tak nie można myśleć kobieta jednak odkłada słuchawkę a ja jeszcze raz przetwarzam co usłyszałam . Ela patrzy na mnie co się stało co to za telefon  - wiesz muszę jechać natychmiast do dyrektora zadzwoń do kierownika i zapytaj się czy muszę wracać do biura albo jutro przyjechać wcześniej . Dobra nie martw się usłyszałam . Między czasie dzwonię do sekretariatu czy jest szef bo muszę się jeszcze dziś z nim widzieć i porozmawiać , po chwili słyszę odpowiedź dyrektor na panią czeka czy potrzebny jest kierowca . Podziękowałam i powiedziałam dotrę sama już wychodzę . Za godzinę dotarłam do szefa jak mnie zobaczył to powiedział od razu do sekretarki dwie kawy i wodę co - się stało pani jest przeźroczysta. Kiedy już usiedliśmy zaczęłam tłumaczyć Dyrektorze zadzwoniła do mnie Pani .... i jak nie znajdziemy jej pracy to Ona zagroziła że popełni samobójstwo . Za chwilę byliśmy oboje przeźroczyści sekretarka wchodząc z kawą od razu się zapytała czy nie potrzeba pogotowia . Zaczęliśmy się zastanawiać co zrobić i czy ta osoba jest to w stanie zrobić . Doszliśmy do wniosku że nie ma sensu ryzykować i mieć kobietę na sumieniu . W krótkim czasie szef znalazł nowe miejsce pracy . Oboje byliśmy zadowoleni że się udało , a ja byłam dodatkowo zadowolona że się nie pomyliłam co do ludzkiej twarzy szefa . Wydawałoby się że sprawa jest załatwiona  i kobieta powinna też być zadowolona . Za około miesiąc dzwoni kobieta i mnie opiernicza z góry na dół że jej w niczym nie pomogłam i ona się ze związków wypisuje a ja jestem do niczego . Kiedy odłożyłam słuchawkę moja Ela mówi czy ja dobrze zrozumiałam - tak tak dobrze .
Moja koleżanka się zapytała mnie czy było warto - siedziałaś po godzinach żeby wykonać swoją pracę  , jeździłaś tyle kilometrów do dyrekcji , obroniłaś kobietę i ci podziękowała :lol:   Odpowiedziałam było warto i zrobiła bym drugi raz

JednaZwielu