Są takie rozmowy które niewiele dają niezależnie od ich długości . Moja w szkole z Panią Pedagog właśnie taka była .
Już pisałam że Młody ma problem z zachowaniem ( niestety problem w domu się pogłębia ) i ze szkoły też przynosi jakieś bardzo dziwne wiadomości .
Coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać co się dzieje , więc zadzwoniłam do Wychowawczyni żeby się dowiedzieć u źródła czy mój niepokój jest uzasadniony .
Niestety Pani nic nie wiedziała bo syna nie uczy ale powiedziała że się zorientuje i mi da zwrotną informację . Kiedy zadzwoniła i zaprosiła mnie do szkoły to nogi mi się ugięły a niestety nie chciała mi nic powiedzieć oprócz tego że będziemy rozmawiać z wszystkimi nauczycielami oraz z pedagogiem i psychologiem . Kiedy się rozłączyłyśmy mój mózg zaczął szybko pracować , co się dzieje , dlaczego nikt mnie nie powiadomił że jest niepokojąca sytuacja , na co Oni czekali ???
No cóż kiedy wyznaczono termin spotkania okazało się że będę rozmawiać tylko z Pedagogiem . To już wiedziałam że nie będzie łatwo , bo już przecież rozmawiałyśmy ( pytanie czy można było nazwać to wówczas rozmową )
Tak ta rozmowa też okazała się dziwna i nie wiele mi wyjaśniła . Pani Pedagog już zdążyła mnie zaszufladkować - że nie szanuje pracy nauczycieli w tej szkole , że nie mam do Nich zaufania , mało to że nastawiam syna przeciwko gronu pedagogicznemu . Ale to jeszcze nic kiedy usłyszałam że kiedy Młody chodził do klasy na lekcje , zamiast nauczania indywidualnego to przynajmniej rówieśnicy Go wychowywali . Poczułam się jak w matrixe – co ta kobieta do mnie mówi - czy ja jestem nienormalna ?
Moim zdaniem od wychowywania jest opiekun prawny dziecka oraz szkoła a nie rówieśnicy .
Jak tej kobiecie przyszło do głowy żeby oskarżać mnie o nastawienie Młodego przeciwko nauczycielom , to już jest kolejna herezja albo inaczej tworzenie własnej ideologii . Przy godzinnej rozmowie wyszło że nauczyciele też kłamią albo Pani Pedagog mówi nie prawdę .
Czemu tak myślę o tuż próbowano mi wmówić że rozmawiała ze mną Pani z Polskiego w sprawie sadzenia kwiatów przez syna z Nią . Po pierwsze nikt do mnie nie dzwonił a po drugie co ma polski do sadzenia kwiatów myślę że chodziło o Panią z biologii to bardziej logiczne .
Kiedy powiedziała że syn nie odrabia zadań domowych i rodzic jest od tego żeby pomóc dziecku to już zaczęłam się śmiać pod nosem . Koń by się uśmiał - od zerówki siedziałam z Młodym , uczyłam , tłumaczyłam , razem odrabialiśmy zadania . Napiszę to brzydko ale odwaliliśmy kawał dobrej roboty a tu taka informacja rodzic jest od pomagania . W ramach info dziecko już nie chce żebym Mu pomagała chce robić wszystko sam i owszem przestało się dziecku chcieć ale dostał jedynkę za brak zadania i podziałało znowu odrabia .
Reasumując moje wnioski są następujące Pani Pedagog nie bardzo wie o czym mówi a jeszcze jedno , moim zdaniem ważniejsza sprawa to nie Ona powinna ze mną rozmawiać , tylko konkretni nauczyciele syna bo to Oni pracują z Synem na co dzień i wiedzą dokładnie co się na Ich lekcjach dzieje i złego , i dobrego