Szukaj na tym blogu FAS

sobota, 6 lipca 2013

Moja historia życia w pigółce

Czytałam ostatnio bloga który pisze ojciec chorej dziewczynki. Mówiąc szczerze to jeden post rodzina przeżyła z malutką bardzo ale to bardzo wiele , zaskoczył mnie niektóre zdania, bała bym się zapytać jak się czuje  córeczka bo mógłby mnie wzrokiem zabić albo  jak ironizuje z problemów innych bo tylko on przeżył swoje. Mnie pytają się jak to jest że nie narzekam nie stękam. Mnie też chwytają doły łzy mało kiedy lecą bo już mi ich brakło,ale nie złoszczę się bez powodu na ludzi.Ja od dziecka choruję na nie uleczalną chorobę która daje się poważnie we znaki czasami z bólu chodzę po ścianach, nocy ile nie przespałam nie sposób policzyć.Kiedy poznałam przyszłego męża to na drugiej randce powiedziałam na co choruję żeby nie robić nie potrzebnych nadziei. Wyszłam za niego po paru miesiącach a po piętnastu latach się dowiedziałam jak mu ze mną jest źle bo moja choroba ...Jakoś nie przeszkadzała mu jak jeździł po europie na wczasy nie martwił się o rachunki ciuchy oczywiście markowe co trzy lata zmieniony samochód na lepszy model.A ja głupia niczego nie widziałam jeszcze współczułam jaki jest przemęczony.Dopiero koleżanka w pracy mnie oświeciła kobiet co ty robisz zobacz jesteś w pracy ile się zwolnisz z powodu syna sama chodzisz do pracy często chora ,robisz zakupy , sprzątasz ,pierzesz ,gotujesz ,prasujesz dbasz o niego i syna odkąd zrobiłaś prawko to jeszcze dbasz o samochód nie zapomnij że jeszcze jesteś przewodniczącą związków zawodowych .Mnie by doby brakło a on jeszcze zadzwoni do ciebie z pretensjami kiedy ty wypoczywasz i dbasz o siebie ?Jak powiedziałam po latach dość to przestałam być lubiana przez rodzinę męża stałam się tą złą a on ten biedny i tak biedny jest do dziś .Myślałam że rozwód minie polubownie i podział majątku . Ale on wiedział co traci więc się pomyliłam przez dwa lata przeżywałam piekło na ziemi włącznie z tym że nie miałam z synem gdzie mieszkać ani za co żyć , miałam złotówkę w portfelu chorego syna pod opieką byłam bez pracy bo ze względu na swoją chorobę która zaczęła galopować i zagrażało to już mojemu życiu zwolniłam się z pracy bo od orzecznika ZUS usłyszałam że z morfiną da się pracować .Moim zdaniem się nie da . Mój ojciec nie żyje bardzo mi go brakuję zmarł nagle przewalczył raka a dopadł go zawał co za ironia . A mój były mąż był tak przekonywujący że nawet w pewnym okresie moja mama była przeciwko mnie i dała mi to dobrze odczuć . Nie poddałam się zacisnęłam pięści i zęby i "walczyłam " o siebie .Chciałam mieć w końcu spokój dla siebie i syna . Musiałam uwierzyć że jestem jeszcze coś warta że nie jestem nikim jak słyszałam przez lata .Pomogłam w życiu wielu osobom do pracy przychodziłam uśmiechnięta na wszystko miałam czas ( nawet jak go nie miałam ) trafiłam w pracy jak każdy na różnych ludzi z jednymi się zakolegowałam z innymi nie jedni mnie lubili inni nienawidzili ale wszyscy szanowali i to w tym wszystkim jest najdziwniejsze . Za to nikt nie wiedział co się u mnie w domu działo.Słuchałam problemów innych załatwiałam ważne bardzo często życiowe sprawy innych a sama nikomu do niczego się nie przy znawałam .Dopiero przyjaciele zaczęli mówić co widzą bez nich na pewno nie dałabym sobie rady.Choroba syna ciągle postępuje ja się starzeję i ciągle o wszystkich martwię z mamą się pogodziłam u niej chorób też nie brakuje. Lubie ludzi ale im nie ufam jak się czasami śmieję ja już sama sobie nie ufam.Za bardzo w życiu dostałam w kość za dużo widziałam i słyszałam nikogo jednak nie oceniam często nie rozumiem ale nie oceniam .Ciągle noszę obrączkę nie potrafię się z nią rozstać czasami brakuje kogoś na tyle bliskiego żeby się do niego przytulić albo usłyszeć nie martw się dasz radę  lub damy radę ja ci pomogę nie jesteś z tym sama. Ale ja wiem że jestem ze wszystkim sama z każdym problemem , sprawą. chorobą muszę wszystko unieść i nie ma sensu narzekać trzeba cieszyć się z tego co się ma a ludzie są byli i zostaną różni najczęściej inni niż byśmy chcieli

JednaZwielu

środa, 3 lipca 2013

Egoizm,miłość,szacunek i sprawy codzienne

Od początku pisania bloga bardzo bałam się żeby nie okazał się grafomanią mamy chorego dziecka ale już tych wątpliwości nie mam.W czerwcu ukazał się artykuł "Rodzice niepełnosprawnych dzieci " to co napisała Pani Redaktor nawet mi się podoba z tym że jestem na pewno mało krytyczna bo jest też o mnie i młodym. Zaskoczyły mnie na pewno niektóre komentarze są wręcz bulwersujące ludzie którzy nie mają pojęcia o czym piszą są tacy jadowici. Ktoś wychował ich na prawdziwych EGOISTÓW ciekawe co zrobią jak im zaczną przydarzać się prawdziwe nieszczęścia może wtedy sami poddadzą się eutanazji a swoją chorą rodzinę wystawią pod most Ludzie KTO WAS  TAK  WYCHOWAŁ. Bardzo mi się PODOBAŁ komentarz nauczycielki która pisała o świetnych dzieciakach ze swojej szkoły zresztą nie jest ona integracyjna dla których kolega czy koleżanka jest kimś ważnym niezależnie od niepełnosprawności. Mam nadzieje że jak dorośli tego nie zniszczą to powoli tolerancja zacznie być OK .

Młody cieszy się wakacjami właśnie "wrócił z roweru ", jest po komisji orzekającej niepełnosprawność.Tym razem żadnych problemów nie było.Czeka mnie teraz załatwianie i wypełnianie papierów na świadczenie pielęgnacyjne dowiem się co zmieniła ustawa która weszła od pierwszego lipca.

Załatwiam  po kolei zalecenia poszpitalne nie jest łatwo przychodnie porozrzucane po kilku miastach już to widzę na przyszłość bo jak się doda tych specjalistów do których już chodziliśmy będzie ciekawie.Około 15 lipca powinna odebrać całkowity wypis ze szpitala powinny być już wszystkie wyniki

Moja noga prawa już zdrowa a lewa jeszcze się leczy.W tym tygodniu już sama zawiozłam Młodego na rehabilitację bo w zeszłym zaprowadziła go córka kuzynki żartowała że zrobiła z nim niezły bieg bo syn niestety uciekał.Na zajęcia pójdziemy jeszcze raz a później trochę odpoczynku

JednaZwielu