Czy jeszcze jestem człowiekiem, matką a może wredną osobą która widzi problemy, zmartwienia. Zamiast ślicznych bobasów to wyobraźnia moja widzi to co z bobasów wyrośnie.
Zamiast radości smutek po latach trosk i wyrzeczeń.
Cóż z tego że każdy specjalista nam powie że zrobiliśmy wszystko co było możliwe, że jest dobrze zaopiekowany, kochany, zadbany.
Można chwalić a my i tak wiemy jak wygląda nasza rzeczywistość, nasze rzycie codzienne z tym aniołkiem z psychiką diabła.
Mogę to napisać bez problemu bo przeszłam wszystkie etapy od oseska do dorosłego człowieka.
Ludziom się wydaje że problem to czas szkoły albo przedszkola albo nastolatek.
Coraz więcej rodziców zaczyna mówić językiem medycznym tylko co to daje. Czy naprawdę zdają sobie sprawę co ich czeka.
Kiedyś bardzo mądra kobieta powiedziała mi takie zdanie
" Przyszłe matki tyle czytają przed porodem że zapominają że zostały obdarzone instynktem macierzyńskim, a on jest najważniejszy "
Nigdy z synem nie było łatwo, ale rodzicielstwo uważam że jest zawsze wyzwaniem i trudna pracą, ponieważ należy połączyć miłość ze zdrowym rozsądkiem.
Jednak są rzeczy na które nie mamy wpływu i nawet najlepsze chęci i dobre wychowanie to za mało.
Mój 18 latek usłyszał że jest dorosły był nie przygotowany na tą informację. Ja sobie zastawiłam na później to tłumaczenie ktoś to wykorzystał a konsekwencję ponoszę ja do dziś.
Synowi idzie 23 rok życia a ja mam serdecznie dosyć jego zachowania chamstwa, bezczelności.
Kiedyś miał swój świat taki baśniowy a teraz kłamie prosto w oczy, w tak głupi sposób że kompletnie nie rozumiem czemu to robi.
Mycie, jedzenie, nawet jest problem żeby wypił herbatę czy sok. Problem z przebieraniem mam na myśli czyste rzeczy. Z lekami to mam spierd....
On jest dorosły i nikt nim rządzić nie będzie, wszystko jest później, a później to on już nie pamięta.
I tak się sama siebie pytam po co mi było to wszystko, tyle starań i wychodzi że wszystko na nic.
Każdy kto go nie zna widzi w nim anioła.
Kiedy się go pytam czy chciał by takie dziecko to odpowiada że NIE
Mogę zwalić i na pewno do pewnego stopnia zachowania przyczynia się pandemia, to że kłopoty nas nie opuszczają.
Muszę na pewno zbadać Młodemu IQ czy się coś nie zmieniło.
Przeszkadza mu cały świat, ten źle gra, tamten jest głupi, a nikt nie umie parkować, a ja mam ........ lista jest długo w zależności od ilości złości i frustracji.
Wiem od opiekunów Fasolek że u niektórych te problemy zaczynają się znacznie wcześniej czasami w wieku wczesno przedszkolnym.
Problem polega na tym że musimy sami znaleźć rozwiązanie, na każdego działa inna metoda.
Moje na razie nie działają,
Oczywiście syn potrafi też być miły, troskliwy.
Myślenie przyczynowo skutkowe po mimo dorosłości nie istnieje