Ten post powinien przeczytać Minister Sprawiedliwości.
Jak już pisałam na początku roku złożyłam wniosek do Sądu Rejonowego o podwyższenie alimentów. Po kilku tygodniach odbyła się rozprawa - Sąd przychylił się do mojego wniosku.
Moje argumenty były krótkie i zwięzłe, między innymi nie podnoszone alimenty od siedmiu lat. Kiedy byłemu mężowi udzielono głosu zaczęło się to co zawsze jakie to on ma problemy jaki on to chory że nie pracuje ( nie pracuje już prawie dekadę to samo było siedem lat wcześniej )
Pani sędzia odpowiedziała krótko że przychyla się do wniosku a On ma iść do pracy. Jednak były nie popuścił.
Najpierw po rozprawie dostałam pisma i dokumenty które On złożył w Sądzie - mało mnie szlak nie trafił jak to czytałam.
Pomysł genialny przy stałej opiece nad synem, mam sobie sama iść do pracy a nie żądać wyższych alimentów.
Od maja tłumaczono synowi jaka jestem,- bo ja jestem przyczyną że tatuś nie będzie miał gdzie mieszkać, niech na nic nie liczy bo ma alimenty, a teraz jeszcze doszło że przez Młodego tatuś z panią E mają zniszczoną każdą sobotę.
Przed urodzinami syna się zapytałam, byłego czy jeszcze się spotkamy w sądzie. Odpowiedział mi że ma Sądów dosyć i nie mam się wygłupiać – a za kilka dni przychodzi informacja z Sądu, że były mąż odwołał się do Sądu Okręgowego. To co przeczytałam powaliło mnie z nóg, ta książka telefoniczna pretensji, te dalsze szkalowanie i cygaństwo, było przerażające. Od razu mi się przypomniały słowa z dnia rozwodu „ja ciebie zniszczę”. Jak nie wiecie kto się tak zachowuje to podpowiem psy.......
Napisałam odpowiedź na ten stek bzdur i zapadła kolejna cisza z Sądu nic nie przychodziło przez dłuższy czas już myślałam że jest po sprawie.
Aż tu nieoczekiwanie w połowie października przyszedł termin rozprawy – mówiąc szczerze podeszłam do sprawy lajtowo nie biegałam po prawnikach, nie szukałam kolejnych dowodów. Uznałam że przecież już wszystko dostarczyłam co mam udowadniać kwadraturę koła. Zresztą też nie miałam czasu.
Tydzień przed rozprawą Wysoki Sąd się skapnął że Młody już jest pełnoletni i wysłał nam polecony z hasłem nie odebrany uważa się za odebrany ( oczywiście polecony ) W tym momencie szukanie adwokata już było bezcelowe bo kto się zgodzi na ostatnią chwilę. Młody napisał pismo do sądu i dał mi pełnomocnictwo.
Dzisiaj z tymi papierami pojechałam do Sądu i to co usłyszałam mnie zwyczajnie powaliło.
Rozprawa trwała max dziesięć minut. Wyrok jest następujący obniżenie zasądzonych alimentów z 700zł na 550zł a uzasadnienie powala - brawo dla SĄDU OKRĘGOWEGO.
Alimenty muszą być odpowiednie do możliwości płacenia przez ojca - ponieważ ojciec jest długotrwale bezrobotny z grupą inwalidzka ( ma byłą 3 grupę obecnie nazywa się niepełnosprawnością w stopniu lekkim )
A ja się Wysoki Sądzie pytam gdzie pytanie i gdzie dokumenty - za co pan żyje za co pan płacił poprzednie alimenty
Wysoki Sądzie żyć z powietrza się nie da.
Nie zostawię tego nie mogę wnieść apelacji SĄD poinformował że wyrok jest ostateczny.
Może i ostateczny ale niesprawiedliwy pozwalający na kombinowanie nie płacenie podatków i ZUSu nie wierzę że ten człowiek tyle lat żyje z miłości i powietrza.
A za chwile wniesie do sądu o to żeby syn z niepełnosprawnością znaczną tak zwaną kiedyś 1 grupą inwalidzką płacił tatusiowi alimenty.
Przy takim Wysokim Sądzie jest to całkiem możliwe
Tak przy okazji ilu kombinatorów trafia na taki uprzejmy Wysoki Sąd.
Nigdy w życiu nie powinno być że jest bezrobotny i tyle - bo z czegoś muszą ci ludzie żyć, albo ktoś z imienia i nazwiska ich utrzymuje, jak ma ochotę utrzymywać takiego lesera, albo kombinatora pracującego na czarno, to niech też płaci za niego uczciwe alimenty.