Czy po tylu latach i przejściach coś mnie przeraża ? Czy jeszcze mam strach w oczach ?
Strach o syna będzie mi chyba towarzyszył do końca życia.
Po mimo jego metrykalnej dorosłości jest dzieckiem z zachowaniem czasami 3 latka, tak tylko kupić zabawki do piaskownicy.
Czynności które nie są powtarzane codziennie są zapominane, okazuje się że nawet nie potrafi spokojnie i dobrze ubrać butów. Wczoraj nowe buty były ..... i latały po całym mieszkaniu.
Płakać mi się chciało bo wrzeszczał, obrażał ale pomóc mu też nie było jak - sam musiał się uspokoić.
Ciągle narzeka na zmęczenie nic mu się nie chce, nie teraz, później, za chwilę, dasz mi odpocząć. Nie mam pojęcia od czego On jest taki zmęczony.
Nie chce mi się opisywać zachowania 3 latka ale smutne to widoki kiedy osoba jest dorosła. Rozumienie świata zerowe - oglądanie informacji mija się z celem bo On się denerwuje komentuje po swojemu a człowiek i tak nic nie wie i jeszcze się denerwuje.
Jego wybuchy złości kiedy rozmawiam przez telefon - kompletny brak akceptacji. Czas mam poświęcać tylko synowi taka zaborczość i zazdrość jak u malucha.
Ilość natręctw rośnie jak grzyby po deszczu już strach się bać co jeszcze wymyśli. Złapałam się na tym że pochowałam całą chemię żeby czasem nie wpadł na pomysł że może należy coś skosztować.
A ludzie myślą że FAS jest prosty i łatwo się z taką osobą żyje. Ciągle mnie przeraża co się z nim stanie jak mnie zabraknie - kto się nim zaopiekuje, czy znajdzie się osoba która poda pomocną dłoń.
" Fas ,to nie- operowalna wada serca. Ono mi pęka ,kiedy widzę takie dzieci. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Zwłaszcza ,gdy ktoś ofiarowuje tylko dobre chęci ,a nie całe życie." Jest to cytat Pani Justyny która umieściła taki komentarz pod jednym z postów.
Ludzie adoptując dzieci z FAS bardzo często żyją złudzeniami - Oni dają radę będą mieli inne dzieci. Mało to faktycznie dzieci po adopcji nabierają skrzydeł nadrabiają braki i dają swoim rodzicom potwierdzenie że będzie z nimi inaczej. Jednak ten dobry czas wcześniej czy później minie i zostanie szara rzeczywistość.
W tym tygodniu po ponad 20 latach rozmawiałam ze swoim ośrodkiem adopcyjnym - Pani psycholog była bardzo zdziwiona odszukała naszą teczkę. Kiedy powiedziałam czemu dzwonie to była w szoku że jeszcze walczę o syna że jeszcze się nie poddałam i że w tedy o FAS w Polsce nikt nic nie wiedział. Zaprosiła mnie do ośrodka na odwiedziny bo jeszcze pracują tam dwie osoby które były w tamtych czasach i chętnie by się z nami spotkali - szczerze ja chyba też. Jestem tą szczęściarą że czas adopcji i ośrodek adopcyjny wspominam bardzo dobrze.
Wiem jednak że dzieci z FAS rodzi się coraz więcej i ciągle nie ma uregulowań prawnych w tym temacie. Cierpią dzieci które nie mają domu, rodziców. Nie każdy rodzic adopcyjny powinien adoptować Fasolkę to jest bardzo specyficzna choroba. To musi być człowiek świadomy, odporny na stres, chcący się uczyć, mający dużo pieniędzy i samozaparcia.
Tak więc często jestem przerażona i wystraszona te emocje będą chyba mi już towarzyszyć do końca życia.
Bo nawet nie mogę się przyzwyczaić do przekleństw syna i jego rozbrajającego hasła " mamo ale nic się nie stało"