Mijają święta Wielkiejnocy myślę że wielu z nas je zapamięta. W wielki piątek armagedon na Podkarpaciu, zniszczenia po burzy w niektórych miejscach przypominały świat po apokalipsie.
W wielką niedziele pożar Biebrzańskiego Parku Narodowego, tragedia dla zwierząt, ludzi i roślin.
W poniedziałek Wielkanocny budzimy się z informacją o śmierci Papieża Franciszka.
I w tym miejscu można by ten wpis zakończyć ale dlaczego nie rozpisać się bardziej.
Jeszcze dziś pamiętam fragment kazania Franciszka w oknie papieskim w Krakowie na Światowych Dniach Młodzieży 2016 rok
" Pamiętajcie o tym żeby kłaść się spać pogodzonym w ciągu dnia możecie tłuc talerze ale spać należy w zgodzie "
Nie wiem ilu słyszących te słowa wzięło je sobie do serca.
Jacy jesteśmy - liczy się ''JA " egoizm króluje a pokory mało.
Widzimy to na co dzień w nośnikach medialnych, w kraju i zagranicą, zaakceptowaliśmy to tak, że żyjemy tak z sąsiadami, rodziną i znajomymi.
Jacy zrobiliśmy się smutni i mali, jak bardzo sobie robimy krzywdę.
Ostatnio bulwersuje zachowanie polityka w pewnym szpitalu, bo mu się nie podobała aborcja w 9 miesiącu ciąży. Wywołał burzę, teraz sami znawcy mają pole do popisu bo ja to, bo ja tamto ......
A ja się pytam - kto dał prawo do oceniania tej sytuacji? Czy ktoś pomyślał o rodzinie, o kobiecie i mężczyźnie czyli rodzicach tego dziecka.
Stan nienormalności - że nie można usunąć ciąży z powodu wad letalnych w kraju europejskim w XXI wieku.
Wszystkim tym którzy tak mocno krzyczą - za życiem to życzę żebyście wyli z bólu tak przez miesiąc, żeby wam się żyć odechciało. Po takim doświadczeniu nabierzecie pokory.
Uwielbiam też twierdzenie bo mi się należy.
Mi się należy a na ciebie nie popatrzę, bo co mnie ty obchodzisz.
Kilka lat temu miałam bardzo poważną rozmowę z moją mamą.
To co ja mówiłam to wiem a co zrozumiała moja mama no właśnie ....
Problem polega u nas na tym że mama ma swój wiek, jak to się ładnie mówi, ja jestem osobą chorą od urodzenia ( choroba genetyczna przekazana przez mamę ) im jestem starsza tym trudniej się z nią żyje do tego jestem po rozwodzie a syn adoptowany też chory ( z niezdolnością do samodzielnej egzystencji ) to tak żeby była jasność o czym za moment przeczytacie.
Powiedziałam w tedy mamie - że musi dbać o siebie, pomożemy jej we wszystkim z czym damy radę i ja, i wnuk, ale kiedy zalegnie to nie damy rady i z bólem serca będę musiała ją oddać do domu opieki. Mamo my zwyczajnie nie damy rady opiekować się osobą leżącą.
Efekt tej rozmowy jest taki, że teraz od lat słyszę że jej nie pomagamy, że powiedziałam że nie będę się nią zajmować i wiele innych smutnych nie prawdziwych rzeczy.
Myślę że te kłamstwa mówi nie tylko do mnie i nie tylko wnuk to słyszy. ( Ona w nie wierzy ) Ostatnio znajomy zaczepił syna z hasłem jak on się zachowuje. ( byliśmy w szoku że babcia wywleka sprawy między synem a matką na zewnątrz )
Wielokrotnie tłumaczyłam że to nie moja złośliwość, tylko brak zdrowia, zmusi mnie do takiej decyzji, z resztą sama jestem nastawiona że jak się mój stan zdrowia pogorszy to sama mogę w DPS wylądować. Dotyczy to też syna. Zwyczajnie każde z nas jest chore i możemy liczyć na siebie do pewnego momentu, kiedy pęknie pewna granica nie przeskoczymy swoich możliwości.
Teraz jest miedzy nami tak, dzwonię do mamy codziennie, pomagam w każdej sprawie ale widzę mamę bardzo rzadko, moja mama przechodząc koło mojego bloku nie wejdzie do mnie, ona nie ma potrzeby oglądania mojej osoby.
Nie można nikogo zmusić do miłości.
Nie można też wyjaśnić każdej plotki. Niestety wierzymy w rzeczy które nam dobrze brzmią.
Teraz świat i ludzie są roszczeniowi - za darmo nie ma nic. Kiedy nie ma z kogoś pożytku to nie warto z taką osobą utrzymywać kontakt. Nam nie potrzeba wojen my się sami pozagryzamy. Ilość hejtu w sieci i życiu jest dla mnie niewiarygodny. Podobno Wielkanoc to nadzieja, narodzenie. Czy te święta coś zmienią w nas pod tym względem.
Wczoraj znajomy pokazał filmik ze Śniadania Wielkanocnego organizowanego przez Fundację Wolne Miejsce. Oglądałam i się wzruszałam ile jest osób samotnych ( tam te osoby wyszły z domu a ile jest zamkniętych w swojej skorupie albo w domu ) Nadzieją napawa zaangażowanie wolontariuszy w każdym wieku, podziwiam, są to osoby widzące drugiego człowieka i oby ich było jak naj więcej. Obyśmy byli wolontariuszami dobrego słowa, nie bardzo mamy wpływ na innych ale zawsze mamy wpływ na siebie ( co robimy, co mówimy jak się zachowujemy )
Papież Franciszek widział drugiego człowieka, widział ludzkie ułomności i nie oceniał mówił " kim ja jestem żeby móc ocenić " Pomagał jak potrafił zostanie zapamiętany jako skromny papież nie tolerujący przepychu. Wczoraj jeszcze był z nami, na prywatnej audiencji przyjął wiceprezydenta USA a dziś odszedł do domu Ojca. Jak by to wszystko miało zamknąć jakąś klamrę