Są sytuacje w życiu które można nazwać patowe . Do takich na pewno należy relacja między mną a byłym mężem . Przeszłość tak wpływa na nasze rozmowy że ja już nie mam siły - nawet dla dobra syna ani się z nim słyszeć , ani widzieć .
Problem polega na tym że Młody nie ma ochoty zerwać kontaktu z ojcem , tatuś robi co chce a synuś się pozłości i za chwilę wszystko wybaczy . Jest to związane z pracą mózgu u Młodego - niestety tatuś żeruje na chorobie syna . Jedyne co ten człowiek widzi to własne duże EGO .
Dzisiaj dałam mu do przeczytania rozpisaną diagnozę ( bardzo szczegółową ) jest to nowy dokument o którym zresztą nic nie wiedział , bo się dzieckiem interesuje od święta . Na moje pytanie jak ma zamiar sprostać niektórym zaleceniom , usłyszałam – nie będziesz mnie przepytywać , a ja mam swoje problemy ..........
Odpowiedziałam Mu po raz setny że jak nie potrafi się zorganizować to niech dla dobra Młodego Go w końcu zostawi .
Od tego momentu rozmowa zaczęła przypominać wojnę domową adrenalina rosła z sekundy na sekundę . Człowiek który pił i uznawał knajpę za dom a kumpli za rodzinę , a mój kręgosłup za worek treningowy , ma czelność powiedzieć że ja rozwaliłam małżeństwo i to ja zniszczyłam dziecku rodzinę .
Efekt końcowy kazałam Mu wyjść i to szybko bo moja miarka cierpliwości właśnie się przelewa .
Syn nie słyszał naszej „rozmowy „ kazałam Mu wyjść na podwórko . Na szczęście .
przykro..... szkoda, ze tyle juz sie wydazyło a niektórzy nie potrafią wyciągać wniosków... ale i tak musi być.... ktoś tak upary pewnie nie zrozumie, że popełna kolejne błędy bedzie wytykał twoje żeby samego siebie usprawiedliwić...przkre
OdpowiedzUsuńWitaj Aga wiesz dla mnie jest to przykre ze względu na Młodego bo to On jest najbardziej pokrzywdzony :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam