Szukaj na tym blogu FAS

czwartek, 25 lutego 2016

A może być inaczej .

 

Zwykłe wakacje u nas odpadają. Udręka dla nas i dla Synka. Nie mówiąc o krytycznych spojrzeniach ludzi z "normalnymi" dziećmi. Przerabialiśmy różne opcje.
Chcemy spotkać się z rodzicami Fasolek ,pogadać po prostu ,wypłakać się i pośmiać Chcemy ,żeby nasz synek poczuł się swobodnie wśród takich jak on " 

 

Tą wypowiedź przekopiowałam z jednego z portali i zrobiło mi się bardzo smutno że ciągle inność jest tak piętnowana że nawet na urlop nie można zwyczajnie pojechać

 

Ja miałam te szczęście że wszędzie przez lata mogłam z Młodym iść i jechać . Spędzaliśmy kiedyś mnóstwo czasu poza domem, na dłuższych i krótszych wyjazdach i zawsze było wszystko w porządku, to wręcz rodzice tak zwanych  zdrowych dzieci mieli powody do wstydu .

Moje dziecko było ze mną w różnych urzędach, włącznie z sądem i nigdy się za Niego nie wstydziłam .

Byłam przez lata bardzo dumną mamą teraz też jestem pomimo zmian bo teraz też jak wiecie zdarza mi się wstydzić za zachowanie syna .

Różnica moim zdaniem polega na tym że ja byłam autorytetem dla Młodego .

Pierwszą osobą którą widział po przebudzeniu to byłam ja, a Jego uśmiech na twarzy był taki od ucha do ucha. To było dziecko radosne i bardzo pogodne . Razem jeździliśmy do przedszkola , szkoły, na spacer i przy lekcjach, na zakupach i w przychodni . Razem gotowaliśmy, sprzątaliśmy. Kiedy robiliśmy zadanie to ja słuchałam Jego krzyków że nie potrafi, że ma już dosyć a kiedy przełamał kolejną barierą to ja miałam Go z promiennym uśmiechem na rękach dałem radę „Mama ja umiem !”

To były cudowne lata, odkąd pamiętam był bardzo pedantyczny i uparty w pokonywaniu swoich barier i dysfunkcji. Nauka zawsze była wyzwaniem ale to co osiągnął w pewnym momencie przekraczało wyobrażenia moje i nauczycieli .

FAS może być chorobą w miarę ujarzmioną kiedy jesteśmy mądrymi rodzicami, bo oprócz prawidłowego leczenia i rehabilitacji, właściwego podejścia nauczycieli to My rodzice mamy olbrzymi wpływ.

Ja mam te porównanie i własne doświadczenie, że kiedy wmieszała się była rodzina i pojawił się kochający tatuś, do tego Sąd podszedł do sprawy tak jak podszedł „dla dobra dziecka” , efekt jest mizerny żeby nie powiedzieć opłakany .

Teraz jest na lekach, kiedyś nie było takiej potrzeby. Ponieważ nie piszę tego bloga od dziś można we wcześniejszych wpisach przeczytać jak to wygląda kiedy każdy gra do innej bramki 

2 komentarze:

  1. no właśnie dziecko powinno mieć jeden wzorzec wspólnie wypracowany przez rodziców, ale często po rozwodzie każdy ciągnie w swoją stronę, tak jak pisałas..... smutne to i ze szkodą dla dziecka....
    pozdrówka dla was :) i tak jesteś bardzo mądrą Mamą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję – szkoda że na razie ciągle nie mam pomysłu co jeszcze mogę zrobić .
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń