Młody człowiek kiedy miał pięć lat powędrował do przedszkola ;) a właściwe zaczął jeździć . Ponieważ większość przedszkoli pracowało krócej niż ja, i nie miał syna kto odebrać . Moje osiem godzin to oficjalne od ósmej do szesnastej a placówki oświatowej do piętnastej :( Tak dowożąc syna piętnaście kilometrów odbierała pociechę babcia. Synuś biegał jak się patrzy :) któregoś razu postanowiłam porozmawiać z wychowawcą i dowiedzieć się jak moja pociecha się sprawuje . Pani nie bardzo wiedziała jak ze mną rozmawiać przebiera nogami , wykręca palce - bo wie pani pani syn bardzo odbiega od pozostałych dzieci . Uspokoiłam kobietę że wiem , jednak nie wiem na ile, tłumaczę że już próbowałam diagnozować syna ,ale mnie tylko wyśmiano i wyzwano , postanowiłam poczekać a Pani tylko potwierdza moje obserwacje . Ustaliłyśmy co robimy , taki wstępny plan działania . To co przechodziłam w domu z Młodym można spokojnie nazwać piekłem , kiedy miał kolorować , malować po śladach krzyk był taki że całe osiedle Go słyszało . Wrzask był taki że bębenki w uszach miały popękać . W przedszkolu też pracować nie chciał , rozrabiał specjalnie bo jedyną karą jaką dostawał było siedzenie koło pani Magdy a dla syna to była nagroda On był szczęśliwy :) Kiedy miał iść do pierwszej klasy wychowawczyni poprosiła żeby zrobić badania w PPP bo z jej testów wynika że nie nabrał dojrzałości szkolnej . Tak zamiast do pierwszej klasy poszedł do szkolnej zerówki. Uważam że po kolejnym roku dalej dojrzałości nie miał , ale już do pierwszej klasy musiał iść . Pani Renata okazała się bardzo wymagającym nauczycielem i kiedy się zorientowała co Młody potrafi była załamana .W domu były kolejne awantury, jednak syn zaczął się starać i rywalizować z kolegami z klasy . Zadania domowe robił godzinami , ale robił pod warunkiem że siedziałam koło niego . Przez trzy lata najgorszą oceną z zadań domowych było pięć minus . Uczyliśmy się czytać z karteczek po jednym zdaniu książki Go przerażały. Pod koniec pierwszej klasy udało mi się kupić książkę z dużymi literami, dwukolorową wyrazy były po sylabizowane i całe wakacje czytaliśmy . Efekt był nie samowity Pani Renata nie wierzyła własnym uszom . Kiedy opanowane było czytanie można było się skupić na pisaniu, pierwsze dyktando było na mniej niż zero :( na koniec trzeciej klasy to już były piątki . Systematyczna nasza praca i praca wychowawczyni konsekwencja w dążeniu do celu spowodowała bardzo dobre efekty Młody mógł spokojnie iść do czwartej klasy . Przeniosłam dzięki pomocy dyrektorki syna do szkoły integracyjne . Wiadomo czwarta klasa nowe przedmioty a tu jeszcze nowa szkoła ,koledzy ,nauczyciele . Na szczęście wychowawczyni była super , już w pierwszym dniu wymieniła ze mną telefon , oprowadziła nas po całej szkole , miałyśmy wiele do powiedzenia :) Nauczycielkę interesowało wszystko , co tyczyło Młodego . Wszyscy nauczyciele byli bardzo wymagający, na okrągło klasówki , sprawdziany zadania domowe ,cała sterta lektur . Co dziennie kilka godzin nauki w domu, czasu starczało tylko na spacer i na jedzenie . Współpracowałam ze wszystkimi nauczycielami ponieważ z każdym przedmiotem był inny problem . Nie było to pokonywanie himalajów ale dopilnowywanie braków. Jednak historia była zupełnie z kosmosu uczył się jej na pamięć i jak tylko pytanie na klasówce było mniej zrozumiałe to od razu nie napisał nic , to samo było z przyrodą . Ponieważ Młody dużo chorował to żeby nie tracił lekcji Pani Aneta robiła ksera, ja przyjeżdżałam i je odbierałam żeby Młody przepisywał do zeszytu i jeszcze tłumaczyłam każdy jeden przedmiot .Kiedy po chorobie przychodził prawie nie miał zaległości mógł od razu pisać sprawdziany . Pani Aneta była tak niezwykła, że jak tylko się coś działo niepokojącego to zaraz miałam telefon , lub ja dzwoniłam , nic nie było odkładane na później, ile myśmy godzin przegadały ,pomimo że ja byłam codziennie w szkole . W piątej klasie musiała się zmienić wychowawczyni i to było dziwne kiedy nauczycielka wmawiała mi że Młody w szkole matematykę rozumie a ja mówiłam że w domu nic nie wie . Rozmowa już na dzień dobry była niemiła kiedy się dowiedziałam co mój syn robi w tej szkole bo Ona Go tu nie widzi :twisted: Sprawa się tak za ogniła że Pani Aneta pokonała kilka kilometrów do nas, w dziewiątym miesiącu ciąży żeby porozmawiać i dowiedzieć się kto ma rację . Tej kobiecie się naprawdę chciało ( od wakacji była już na urlopie i nic nie musiała ) , relacja z przebiegu spotkania była przekazana dyrekcji szkoły i tak pracowaliśmy dalej systematycznie i do przodu pokonując koleje nie możliwości . W szóstej klasie przeniosłam Młodego do szkoły specjalnej i od razu zaczęliśmy od nauczania domowego . Jedna nauczycielka była taka że lepiej nie mówić za to druga co miała mniej godzin była super , wymagająca ,konkretna , z uśmiechem, syn próbował rządzić ale mu nie pozwoliła . W tej szkole jest inaczej muszę się tego nauczyć bo to inny świat . Jedno co jest pocieszające że Młody lubi nauczycieli i mówi pozytywnie o Nich a w domu jest zadowolony bo się nie musi uczyć może się bawić . Tą zabawą bez końca to ja już nie jestem zadowolona . Teraz wystarczy zeszyt informacji zamiast rozmowy , faktycznie też jest wszystko załatwiane chociaż dla mnie to duża różnica. Teraz mogę się pochwalić , że wychowawczyni wpisała do zeszytu że Młody będzie zwalniany na zajęcia OREW . :) Super :)
JednaZwielu
Troszkę przeszliście. Jednak ważne, że spotykacie osoby gotowe do współpracy. To jest rzecz pierwszoplanowa. Po prostu Wam tego zazdroszczę. My niestety nie mamy takiego szczęścia. A gdy już w końcu (kiedyś tam) dostaniemy diagnozę pFAS to zupełnie nie wyobrażam sobie, w tym - ani Pani, ani szkoły. Ze zwykłym ADHD czy ZA jest problem, a co to będzie z jakimś tam FASD. Masakra!!
OdpowiedzUsuńZatem naprawdę doceń tę wolę współpracy i ciesz się, że spotykałaś na swej drodze chcących nauczycieli.
Pozdrawiam B.
Witaj ME
OdpowiedzUsuńTak nasza edukacja od przedszkola do teraz , dlatego taki długi pen wpis . ME my diagnozę mamy dopiero koło czterech lat . Pani Renata faktycznie podejrzewała ale pani Magda nie miała pojęcia co Młodemu dolega . Pani Aneta tyle dyskutowała bo chciała wiedzieć tak jak ja ile się da wymieniałyśmy strony była bardzo mocno zaangażowana. Teraz też jest jedna fajna Pani . ME jak ktoś ma powołanie do danego zawodu i chęci , do tego serce - nie ma wtedy rzeczy nie możliwych :)
Ja też zawsze chętnie współpracuję bo ukrywanie deficytów czy diagnozy nie ma sensu .
Życzę Wam nauczycieli z sercem i powołaniem - a nie tylko z dyplomem
Pozdrawiam :)