Tak jak wcześniej pisałam zakręty gonią zakręty, ma to swoje plusy, no ale i oczywiście minusy.
Plus jest taki że zdecydowaliśmy się na kolejny ważny życiowy krok, a najważniejsze jest to że wszyscy zadowoleni nawet Młody.
Decyzja jest taka - szukamy wspólnego mieszkanie i na tym dobre wiadomości się kończą, teraz to już zaczynają się tylko schody.
Mieszkań dużo, ale albo drogie, albo nie najładniejsze, albo za małe, albo za daleko – krótko mówiąc nie jest łatwo.
Jednak w końcu, no bo kto szuka ten znajdzie – znaleźliśmy mieszkanie które nam odpowiadało i w tym miejscu powinien ten wpis się skończyć, z dopiskiem jesteśmy szczęśliwi – a tu nic z tego, to dopiero początek opowiadania.
Dzwonię pod podany numer z pytaniem czy dodzwoniłam się dobrze i czy oferta jest aktualna. Słyszę że tak - ale czy państwo palą, czy mają zwierzęta, czy mają umowę o pracę na czas nie określony, a ile państwo mają dzieci. Zaczęłam się zastanawiać kiedy padnie pytanie jaki mamy rozmiar stopy
No ale umówiliśmy się na oglądanie tej nieruchomości – stawiliśmy się cała trójką we wskazanym miejscu i znowu jakie było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłam cztery osoby, dzień dobry – dzień dobry zapraszamy. Okazało się że razem z przedstawicielami biura przyjechali też właściciele. Kto z nas co oglądał tego to nie wiem bo siedem osób na 50m to raczej tłok – nam się mieszkanie spodobało i znowu wydawałoby się że to powinien być koniec historii – oj nie co to, to nie.
Przyjeżdżamy do domu, dzwoni telefon czy mogą Oni zobaczyć jak mieszkamy – zgadzamy się bo nie mamy nic do ukrycia, mija godzina dzwonek – dotarli, oglądają zadają kolejne pytania – w końcu umawiamy się do biura na podpisanie umowy, Ja oddycham z ulgą -tylko zaczynamy się zastanawiać co to za biuro, które pracuje w święto do tego w niedzielę. Nagle mi się przypomina, przecież my mamy pieniądze nie w jednym miejscu i nie damy rady bo banki po zamykane, zaczynam dzwonić po znajomych kto może pomóc i każdy zaskoczony dający radę uważaj bo dziwne. Kiedy zorganizowałam pieniądze, znowu dzwoni telefon facet z nieruchomości z kolejnymi pytaniami – moje ciśnienie rośnie XXX też już zaczyna się mocno denerwować – ja odpowiadam na kolejne głupoty, zastanawiając się co jeszcze Go będzie interesowało i powoli zastanawiam się co mam Mu powiedzieć żeby w pięty poszło.
Facet się wyłącza, a nasze głowy myślą ile jeszcze razy zadzwoni z jakimi pytaniami – bo że zadzwoni to pewne.
Dochodzi wieczór - telefon nieruchomości – zaczynamy się śmiać – kolejna zmiana, tym razem zmieniła się godziny.
Jednak szaleństwo właściciela biura nie zna granic, zaczyna nas sprawdzać przez FB i tu ma pecha bo XXX ma aplikacje w której widać niechcianych gości.
Chciałam pojechać i powiedzieć co myślę ale XXX stwierdził ze zadzwoni i to załatwi może i lepiej bo już mam serdecznie dosyć.
Zrezygnowaliśmy - bo mieliśmy obawy że jak otworzymy lodówkę to wyskoczy nam człowiek z biura nieruchomości, z kolejnym pytaniem - np. jaki mam rozmiar biustu a XXX jaką ma swoją męskość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz