zachowanie i jedzenie naszych fasolek to jedno z największych zmartwień rodziców
Mój młody nieźle daje popalić już nie raz pisałam na temat jedzenia i problemów z nimi związanych.
Raz zjada cztery kolacje a to znów nie zjada prawie nic. Po latach można się przyzwyczaić. Jako niemowlę wypijał zawsze więcej niż jedną butelkę jako małe dziecko też ładnie jadł, przybierał na wadze, nagle odmiana o 180 stopni przestał jeść smakowały tylko gerberki i jadł je kilka lat. Nawet zanosiłam do szkoły i karmiłam na przerwie oprócz tego były bułki (suche) zupa pomidorowa i kluski z sosem pomidorowym.W gimnazjum gotowałam rosół z grysikiem zjadał koło siódmej rano i zawoziłam do szkoły. Przyszedł czas że zaczął jeść więcej, doszły kotlety mielone, kurczak, schabowy, indyk, kolacja do dzisiaj muszą być na ciepło, kanapka nie istnieje. Był czas czterech kolacji ostatnią bułkę zjadał o dwunastej w nocy. Nawet jak spał to się budził szedł do kuchni brał bułkę zjadł i dalej szedł spać. Jedno co nie pozwoliłam i nie pozwalam to picie napojów typu cocoa - cola, chipsy, słodycze pod ścisłą kontrolą. Nie wojuję z synem tylko się dostosowywuję do niego i w aptece kupuję witaminy np. kwasy omego. Uważam że karmienie na siłę nie robi nic dobrego i ograniczenie jedzenia to też nie dobre podejście. Zdarzało się że Młody jadł tak że prawie wymiotował nauczył się sam ile może zjeść. Często słyszałam jak mogę pozwolić żeby jadł tylko suchy chleb albo suchą bułkę, w szkole były problemy czy nas stać na jedzenie może potrzebujemy pomocy skoro nie stać mnie na zrobienie kanapki do szkoły. Brałam to na klatę i odpowiadałam skoro lubi tylko tak to ja się cieszę że chce jeść.
A teraz co do zachowania fasolek oj potrafią dać w kość, mają adrenaliny i agresji tyle że mogli by całą klasę obdzielić.
Potrafią klnąć, obrażać tak że wpięty człowiekowi wchodzi nie wiadomo za co i dlaczego. Od psychologów słyszymy że nie mamy podnosić głosu, absolutnie nie dać się sprowokować itd. Ładnie to brzmi na miesiąc może dobre do realizacji a na dłuższą mete możemy my opiekunowie mieć problem z traumą bo dzieci mają traumę i miały trudne dzieciństwo itd. Rodzice za to są ze stali nieprawda dzieci muszą znać granicę i muszą odczuć konsekwencję swojego zachowania. Może się okazać że my będziemy bardziej chorzy niż nasze dzieci. Kiedyś syn tak się zachowywał u lekarza że pani doktor mu powiedziała jak jest Ci źle bierz walizki zamknij drzwi z drugiej strony i rozpocznij życie na własną rękę i na niedzielę mamę na obiad zaprosić masz.
Myślałam że się przewrócę z wrażenia mina Młodego była bezcenna - już się nie wyprowadza. Kiedy zaczął niszczyć samochód to zamiast nim jechać kazałam mu wracać piechotą do domu już nigdy nic złego nie zrobił teraz nawet dba.
Ostatnio był czas okropnego obrażania mnie (nie ma sensu przytaczać tych słów) ale już mi sił brakowało w końcu nie wytrzymałam i mu powiedziałam - dziecko bardzo Cię przepraszam że Cię adoptowałam dałam Ci miłość, dom moje serce że o Ciebie dbam całe życie i staram się żeby tobie było dobrze masz Młody rację zniszczyłam tobie życie w domu dziecka byłoby Ci lepiej i nie uwierzycie co się stało, podziałało nawet przyszedł mnie po dłuższej chwili przeprosić zapłakany.
Nasze dzieci potrzebują silnych bodźców więc czy czasami sami nie pozwalamy na zbyt dużo tłumacząc że przecież one są chore. A specjalista powie - "no co pami chce przecież ma pani dziecko przewlekle chore" eureka nie wiedziałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz