Kolejny rok za nami i niestety każdy kolejny jakby był krótszy, a ten na pewno należał do ciekawych . Dwa tysiące czternasty kończyłam w wisielczym nastroju i początek stycznia też był taki sam , brak humoru , brak zrozumienia , „ karny jeżyk „ dawał mi za swoje. W lipcu dopiero się wyjaśniła przyczyna „karnego jeżyka „ Oj rodzinko liczyć na was nie można , nawet nie wiecie czy żyjemy - ale jak obrobić dupę z tym nie ma problemu .( przynajmniej niektórzy )
Luty to miesiąc chorobowy syna i byłej teściowej . Problemy zdrowotne to zresztą nasza specjalność nigdy nie wiadomo co się za chwilę zdarzy . Młody wciągnął się w kibicowanie dzięki wujkowi
Marzec to przygotowania do świąt i życie Młodego bez tatusia za to z wujkiem . Tatuś musiał zająć się mamą i na spotkania z synem już nie miał czasu.
Kwiecień i maj to miesiące zbierania papierków na komisję lekarskie , przygotowania dotyczące „ zielonej szkoły „
Syn miał opory przed wyjazdem - trzeba było dużo czasu i tłumaczenia , że będzie fajnie ale udało się , w czerwcu był ze szkołą dwa tygodnie w górach i przyjechał zadowolony .
Myśmy też wykorzystali ten czas na odpoczynek i nawet nam się udało wyjechać na chwilę .
Lipiec to wielka niespodzianka i zaskoczenie , śmiem twierdzić że moja przygoda życia . Zaproszenie do TVN i nagranie programu , byłam przerażona ale i zadowolona jednak gdyby nie wiara XXX we mnie pewnie bym nie pojechała .
Wakacje upłynęły na małych i większych przyjemnościach i zakończyły się wyjazdem do mojej „D” na kilka dni było po prostu fantastycznie .
Nie mogę jednak zapomnieć o nerwach związanych z dwoma komisjami syna , wykluczeniem społecznym , na czas komisji i procedur , pod tym względem przeżywałam piekiełko na ziemi , wszystko to trwało prawie pół roku . Podobno co nas nie zabije to nas wzmocni . W czerwcu o Młodym przypomniał sobie tatuś
Jesienne miesiące to już szkoła , szarówka załatwianie spraw w różnych biurach i w końcu w grudniu mój organizm zaczyna odpoczywać od niektórych problemów .
Przygotowania do świąt jak zwykle systematyczne nigdy nie robię nic na siłę w ostatniej chwili . Uwielbiam spokój i plan działania z kartką kiedy mogę odhaczać pozałatwiane sprawy.
W tym roku nagle z mojego i syna życia zniknął chrzestny Młodego , po dwudziestu sześciu latach bez kłótni cisza ( oj zabolało i to bardzo nie lubię niedomówień )
Z drugimi znajomymi po mimo wielokrotnych prób umówienia się ciągle coś stawało na przeszkodzie , już się z tego śmiejemy , bo to wygląda jak jakieś fatum , nawet wczoraj mieliśmy jechać wszystko zaplanowane i co ja pod trułam się wodą .
Jedne znajomości się wykruszają a nowe się budują i to jest bardzo optymistyczne . Podobno przyroda nie lubi próżni .
Jedno co się na pewno nie udało – pojechać na ślub kuzynki , jest mi przykro i to bardzo ale z siłą wyższą się nie wygra
I tak przeleciał cały rok , na następny przechodzą kolejne sprawy mam nadzieję że w końcu w 2016 roku zostaną po załatwiane szczęśliwie
Wszystkim życzę szampańskiej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz